czwartek, 14 lipca 2011

A stało się to dzisiaj.

Przyznam się szczerze, takiej sytuacji z Urzędem Celnym jak i Pocztą nigdy nie miałam. Więc napiszę post ku nie tyle co przestrodze ale dla tych, którzy mają częste "stosunki" z obiema tymi instytucjami ale raczej jako poradnik, jak ugryźć problem tego rodzaju. Ale od początku.

Wszystko zaczęło się w zeszłym tygodniu, bodaj w środę. Przychodzi listonosz i ma dla mnie paczkę z UC (w niej oczywiście długo oczekiwana figurka Rin). Przesyłkę odbiera mama. Nadmienię tylko, że w tych dniach lało jak nigdy i niestety część kurierów zamiast dostarczać paczki, wrzucała na beszczela awiza. Wracam do domu, mama w pracy. Cieszę się jak cholera z nowej figurki. I nagle dostrzegam coś nieprawdopodobnego, coś co nie mogło się zdarzyć a jednak - listonosz nie pobrał opłaty celnej a dokumenty dla UC elegancko przymocowane przy paczce. Zbaraniałam z lekka. Mama wraca z pracy i pytam się jej jak to możliwe, że nic nie zapłaciła. Mama na to, że on nic nie chciał i chyba nawet nic nie podpisywała. No to mamy klopsa :)

Jako, że w zeszły piątek dostałam również kolejne dokumenty celne (państwo najwidoczniej Nam ubożeje, bo pobierają już opłaty od kwot od których zazwyczaj odstępują z naliczaniem cła i vatu) i akurat dzisiaj pojechałam na Łączyny złożyć dokumenty na Nyanko, to pomyślałam, że zabiorę z sobą dokumenty od Rin i zapytam się co z tym fantem zrobić. Należy pamiętać, że prawo karno skarbowe nie zwalnia z obowiązku niepłacenia "podatków" nawet w momencie niedopełnienia obowiązków przez urzędników - w najgorszym wypadku, gdybym tego nie zapłaciła to mogą do mnie wystosować pismo i rozpocząć procedurę w celu ściągnięcia należności. No tego nikomu nie życzę a już na 100 % nie sobie. 

Podchodzę do okienka, przedstawiam obraz sytuacji.
- Ale jak to nie pobrał? - Lekkie niedowierzanie na twarzy funkcjonariuszki UC.
- No nie pobrał. Wie Pani, bo ja bym nie chciała żeby ten Pan miał jakieś nieprzyjemności z tego tytułu. A z drugiej strony nie chciałabym aby mnie ścigali, że nie zapłaciłam.
- Zmartwię Panią, i tak będzie miał nieprzyjemnośći.
- Bo widzi Pani, na tym druku jest napisane, że "pobraną należność wraz z drukami należy odesłać na Urząd Celny na Łączyny" a jako, że dzisiaj składam inne dokumenty to pomyślałam, że może będę mogła to tutaj uregulować albo uzyskać jakąś informację - moja oczka jak u kotka ze Shreka, krzyczą "help me".
Sumarycznie Pani nie wiedziała co zrobić, więc poprosiła bym chwilę poczekała. Dzwoni, dzwoni, dzwoni. Nie wiadomo skąd pojawia się z 5 osób i debatują. W między czasie złożyłam dokumenty na Nyanko,  w okienku pocztowym nadałam listy, napiłam się kawy z automatu i poszłam na fajka. Z 30 minut, tak na oko. Wychodzi jedna z Pań i mówi, że sytuacja kuriozalna ale oni nie mogą bezpośrednio pobrać ode mnie należności i że muszę jechać do swojego Urzędu Pocztowego. Zdębiałam. Zaczęła mi tłumaczyć jaka jest procedura ale mój mózg nie chciał jakoś jej zapamiętać - sumarycznie chodzi o to, że UC ściąga z konta Urzędu Pocztowego należności albo wysyła monity jak nie ma tej konkretnej? Nie wiem, ten fragment przemilczę. Za dużo tego było.

No to jadę. Dodam wkurzona, że muszę "zapierdzielać" z jednego krańca Warszawy na drugi. Wchodzę na Pocztę, jest kilka osób ale myślę sobie, że nie będę czekać jak ten "jelonek", bo w między czasie zadzwonił kurier, że ma kolejną przesyłkę - wyjaśniam, u mnie to norma :)
Podchodzę do okienka:
- Najmocniej przepraszam, czy mogłabym poprosić kierownika Urzędu bądź kierownika zmiany?
- Ale w jakiej sprawie? - pytanie się Pani z okienka.
- W skrócie: dostałam paczkę z Urzędu Celnego i naliczoną należnością, której nie pobrał listonosz.
- O masz ci los! Niech Pani chwilkę poczeka, ja tutaj już otworzę boczne drzwi, momencik.
Jako rzekła tak się stało. Wchodzę, po podłodze walają się paczki i na wprost biurko Pani kierownik. Wymiana grzeczności. Awarot mówię o chodzi. Pani kierownik, że ona ma mój numer telefonu i kilku innych osób, którym były dostarczane paczki z UC ale nie wiedziała, od kogo należność nie została pobrana bo nie ma protokołów i czy nie wiem przypadkiem, który to listonosz. No to ja że nie wiem, bo nie ja odbierałam, że byłam na Łączyny dzisiaj w tej sprawie, etc. No to ona, że bardzo dziękuje, że się pofatygowałam (pamiętajcie o ściąganiu należności w trybie karno-skarbowym), że przeprasza, i już bez kolejki przy okienku mogę zapłacić. Kolejna wymiana grzeczności. Adios amigaos.

A morał z tej bajki jest taki - jestem zmęczona ;)
Ktoś mógłby powiedzieć, że skoro mama nic nie podpisywała, a listonosz nie pobrał - to jego ból i strata a za swoje błędy trzeba płacić. I w sumie jest w tym trochę racji. Ale z drugiej strony, jakby jakimś cudem nie doszli od kogo nie pobrali kasy, to taki listonosz/przewoźnik musiałby zapłacić z własnej kieszeni a oni raczej ani łatwej pracy nie maja ani dużo nie zarabiają. Poza tym czułabym się z tym źle. Nie żebym czuła się dobrze, jak UC mi nalicza cło i VAT ale sami rozumiecie - no tak jakoś dziwnie. Ahhh ta moja moralność :)


6 komentarzy:

  1. dobrze że masz urzędy w jednym mieście, ja nawet nie wiedziałbym jak sie za to zabrać

    OdpowiedzUsuń
  2. Na rozsądek teoretycznie. Ale jak widać nie zawsze :)
    Pół dnia mi zabrała ta sprawa - zobaczymy jak będzie z następną paczką, która u mnie już w środę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. mi też kiedyś nie pobrał, ale się sama sierotka wróciła jak zauważył, że jednak trzeba było haracz ściągnąć ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz myślałam, że też się zorientuje i na dniach przyjdzie. Ale mija prawie tydzień a człowieka nie ma :)

    OdpowiedzUsuń
  5. "Ba" i "Wa" faktycznie są w kanie podobne ale w języku polskim nie ma problemu z ich odróżnieniem. aBArat, nie aWArot.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kilka miesięcy temu miałem dość podobną sytuację. Przyszła do mnie paczka z Nipponu, niestety nie było mnie w domu, zostało awizo. Na awizo było tylko podane, że do odebrania jest paczka.
    Więc odwiedziłem pocztę. Przy okienku okazałem dowód, paczka już czekała (nie wiedziałem że paczka przeszłą przez urząd celny w Zabrzu - podpisałem potwierdzenie odbioru i przy okazji potwierdzenie opłaty celnej. Byłem wtedy troche zawieszony, chciałem po prostu wziąć paczkę i iść do domu, nie patrzyłem na te potwierdzenia z poczty tylko od razu je podpisałem - taka rutyna nie razu już te papiery podpisywałem więc nie miałem nawet ochoty ich czytać. Pani z poczty przekazała mi pakunek. Wyszedłem z poczty chciałem schować paczke do większej torby i zobaczyłem na niej pieczątki i znaczenia z urzędu celnego. Mocno się zmieszałem, zastanawiałem się czemu nic nie zapłaciłem skoro paczka przeszła przez Zabrze. Nie wiedziałem do końca o co chodzi. Starałem sobie to jakoś wytłumaczyć - wymyśliłem, że możliwa jest taka sytuacja - paczka przeszła przez urząd ale nie została oclona. Nie wiem jak sobie to wymyśliłem, ale głównym argumentem było dla mnie to, że kobieta na poczcie nie chciał ode mnie żadnych pieniędzy związanych z cłem.Nie było dla mnie opcji żeby o czymś takim zapomniała. Wróciłem do domu, przy paczce o ile dobrze pamiętam były przyczepione jakieś papiery z zabrza. Zaczynam je sprawdzać i co widze, mam tam wydruk z pięknie rozpisanym cłem i podatkiem za paczke - było gdzieś ponad 50zł do zapłaty. Teraz to już wiedziałem że po prostu nie zapłaciłem. Chciałem poczekać 2 godziny na mojego ojca żeby pożyczyć auto i pojechać na poczte , wyjaśnić sprawe i zapłacić. Nie chciało mi już tam wracać z buta ;o. Wiedziałem, że musze tam wrócić i zapłacić bo i tak by to szybko wyszło, że nie pobrali ode mnie opłaty ( choć druk na poczcie podpisany ;o ). I jak sie sytuacja skończyła. Okazało się, że zanim mój ojciec wrócił, przyjechał do mnie mężczyzna z poczty i tą panią, która wydała mi paczke. Wytłumaczyli wszystko - po prostu jakoś przeoczyła tą należność zapłaty. Ja też troche wytłumaczyłem, w sumie powinienem się wrócić bo miałem przypuszczenia, że nie zapłaciłem choć powinienem , ale jak wcześniej wspomniałem byłem troche zawieszony tego dnia i sam znalazłem sobie głupie wytłumaczenie tej sytuacji ;P.
    To dobrze że przyjechali do mnie do domu - było to dla mnie wygodne i dla tej kobiety raczej też - myśle że załatwili to raczej po cichu bez żadnego 'szefostwa' tylko zabrała się z kolegą z pracy i szybko sytuacja się wyjaśniała. Tak było lepiej przynajmniej nie miała z tego powodu nieprzyjemności - każdemu może się zdarzyć pomyłka...

    OdpowiedzUsuń