środa, 12 kwietnia 2017

No to się porobiło.

Rok milczenia (no prawie, bo ostatni wpis był w lipcu ubiegłego roku). Trochę się tego uzbierało do opowiadania, chociaż z drugiej strony - nie o wszystkim chciałabym pisać lub sobie przypominać. Kiedyś oglądałam taki film "Pamięć złotej rybki", zresztą bardzo przyjemna historia. W każdym bądź razie, puenta była taka: pamięć złotej rybki trwa tylko 5 sekund. I człowiek jest bardzo podobny w tej kwestii, bo choć jego pamięć jest dłuższa, to i tak powtarza wszystkie błędy - tak jakby poparzenie sytuacje/wydarzenia nie utkwiły mu w pamięci. 

Trochę zdrowie mi się posypało. Wiem, co powiecie - nie masz 20 lat. Ano nie mam ale to zastanawiające jak wizyta u lekarza internisty może skutkować wypisaniem 6 skierowań do specjalistów w tym nocnej wizyty na SOR. Co prawda pierwszej w życiu ale jakie emocje. Teraz jest trochę lepiej ale jeszcze nie wyśmienicie.

Ubiegły rok to też intensywna praca w ramach PSMJ. Organizacja wykładów, imprez kulturalnych, konferencji, wyborów zarządu i masy papierkowej roboty. Mogę jedynie w tym temacie dodać, że to półrocze zapowiada się równie intensywnie. Wyjazd do Torunia x2, warszawska noc muzeów, no i Matsuri.

Sprawy figurkowe odchodzą na zdecydowanie dalszy plan. To nie jest tak, że straciłam zainteresowanie moim hobby - w żadnym wypadku. Jednak budząc się któregoś dnia w łóżku, po przetarciu oczu dostrzegłam absurdalność i przerost mojego hobby. Mając ponad 350 figurek, które mieszczą się z pokoju i są praktycznie wszędzie, poczułam się "lekko" przytłoczona. Były wszędzie, absolutnie wszędzie! Po ostrych pertraktacjach z moim drugim ja, stwierdziłam, że tak dalej być nie może. Dlatego też, postanowiłam znaczącą ograniczyć ilość figurek w kolekcji i zredukować jej rozmiary do 1/6 stanu. Sprzedaję je. Wiem, to drastyczne posunięcie i naprawdę jestem do nich przywiązana ale tak dalej po prostu być nie może. Brakuje mi miejsca na książki!!!

Wyjazdy. Jak wiecie, moim ulubionym miejscem wyjazdowym jest Japonia i pewnie to się nigdy nie zmieni. Ale coś  mi strzeliło do głowy i postanowiłam pozwiedzać trochę Europę. Najpierw chciałam pojechać do Paryża aby wreszcie zobaczyć Luwr (uwzięłam się na Canovę) - niestety zamachy terrorystyczne. Potem ubzdurałam sobie Włochy - kiedyś co prawda byłam w Rimini ale stwierdziłam, że dawno - to może pojadę. Efekt: trzęsienie ziemi. Ostatnio wpadł mi pomysł na Istambuł... kolejne zamachy terrorystyczne... No i tak zrobił się luty br. a wakacji dalej brak. Wreszcie niedawno kupiłam bilety lotnicze do... tajemnica ^^ Nie, nie Japonia. Zobaczycie w czerwcu.

Praca = zbiorowe wykonywanie dokumentacji po-wykonawczych. Gdybym miała podliczyć je wszystkie od zeszłego roku, to wyszłoby ich tak z 10... Czasami wyglądało to tak, że kończyłam jedną a zaczynałam następną albo jeszcze lepiej - kilka równocześnie "się robiło" - bo wiadomo: dokumentacje same się robią ^^ Żądałam tylko kawy, w nieprzerwanych ilościach. 

Fitness. Good jak ja nie lubię tego określenia. Z uwagi na kwestie zdrowotne i zbliżające się zmiany życiowe musiałam się ogarnąć. Chciałam zapisać się na krav magę, ale niestety chwilowo muszę zrezygnować z tego pomysłu. Wiem  co powiecie - zwariowałaś! Może i tak ale naprawdę mi się ten styl podoba. Jest brutalny ale jest skuteczny! Przecież miecza przy sobie ciągle nie mam ;)

Poza tym niezliczone wydarzenia kulturalne: wystawy, targi, festyny, kino i etc. Od poniedziałku do piątku nie istniałam dla świata ale gdy nachodził weekend, to był znak że czas ruszyć w miasto. Nie będe chyba robiła retrospekcji z przeszłości, raczej postaram się coś wrzucać na "bieżąco".

No... to pokrótce tyle u mnie. A co u Was? :)