sobota, 25 września 2010

Japonia 2010 - dzień 8 i 9


Po przyjeździe do Kioto należało zrobić mały rekonesans, co w tym mieście się zmieniło. Dworzec w Kyoto stoi tak jak stał i nadal przyciąga uwagę swoją architekturą. Porta i Cube ciągle się zmienia, dochodzą nowe kawiarnie i sklepy. Trudno mi powiedzieć, czy widziałam je poprzednio czy też nie. Wieczorem po przyjeździe pojechałam na Karasuma dori, czyli na największą dzielnicę handlową w mieście. Można tam kupić praktycznie wszystko czego dusza zapragnie. Przeszłam sobie po sklepach z figurkami, niestety nie znalazłam w nich pozycji, których szukałam. No może poza figurką Asuki od Aizu ale chcieli za nią 16,000 yen - wiem, to i tak taniej niż bym ją chciała sprowadzić do kraju. Jeszcze się zastanawiam. Sklep z papierosami ma właśnie urlop, więc pewnie nie uda mi się nabyć Black Stone. Tej ulicy handlowej nie da się przejść spokojnie w ciągu 2 godzin. Trzeba na po poświęcić minimum dwa razy tyle. Zmęczenie po podróży dawało się we znaki, więc wróciłam do hotelu, jeszcze zahaczając o pocztę. Koniecznie musiałam kupić pudełka, bo trochę się nazbierało tego wszystkiego. Nadszedł czas pakowania i okazało się, że wyszły dwa pudełka. Po wysłaniu tego wszystkiego, zrobiłam sobie wieczorny spacerek. Kyoto ma w sobie coś magicznego. To moje ulubione miasto w całej Japonii. Przyjemny wiaterek, chłodek, pięknie podświetlone ulice - czysta magia. Przespałam całą noc jak zabita :)

Następnego dnia po śniadanku wybrałam się liniami Kintetsu do dzielnicy Muromachi, która słynie z wytwórni sake. Niestety w hotelu dali trochę błędne informacje, co do firm, które można odwiedzać ale udało się dotrzeć (jakimś cudem, po 2 godzinach "spaceru") wreszcie do tej właściwej, czyli Gekkeikan. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, gdyż po pewnych perypetiach natrafiła się możliwość zwiedzenia bardzo starego, bo prawie 400 letniego domu gościnnego, przeznaczonego dla gości jednej z wytwórni sake. Dodam tylko, że związanej z jednym z generałów Nobunaga. Sumarycznie zakupionych zostało kilka butelek sake, win i niezliczona ilość czarek i ceramiki. Kolejna paczka do kraju będzie szykowana :) Po pół dnia, które tam spędziłam, z tym całym przybytkiem nadszedł czas powrotu do hotelu. Chwila odpoczynku i ponownie w miasto na Karasumę. Tym razem na celownik został wzięty sklep z papierem washi, księgarnie, sklepu za 100 yen i sklepy z nożami. Jestem przerażona ile oni tutaj tego mają. Musiałam napić się kawy ^^ Czas ciągle pędził wieć szybko do Daimaru bo własnie zaczęły się wyprzedaże - nie powiem ile kupiłam, bo wyjdę na zakupoholiczkę. No nic, kończę ten dzień :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz