poniedziałek, 20 września 2010

Japonia 2010 - dzień 4 i 5


Podróż z Tokyo do Nagoya zajęła mi całe 2 godziny - straszne prawda :) Podróż Shinkansenem to czysta przyjemność. Te pociągi są po pierwsze szybkie, po drugie szybkie a po trzecie czyste i punktualne. Można powiedzieć, że czas należy ustawiać według ich rozkładu.

Wiedziałam, że Nagoya jest dużym miastem ale nie spodziewałam się, że aż tak dużym. Stacja kolejowa to istny labirynt, dobrze że jest czytelnie opisany. Nie wiem dokładnie ja duża jest ta stacja ale patrząc na 3 poziomy sklepów pod ziemią i kilkanaście nad nią stwierdzam, że spokojnie można spędzić cały dzień na zakupach. No ale nie samymi zakupami człowiek żyje. Znalazłam hotel bez większych problemów, zakwaterowałam się i oczywiście ruszyłam w miasto. Pierwszym punktem programu był oczywiście zamek Nagoya. Nie czytałam za dużo o nim przed przyjazdem. Jednak, gdy tylko do niego weszłam od razu zapachniało mi zamkiem w Osaka. Tak, dokładnie jest cały przebudowany i praktycznie nie ma w nim nic, co by pochodziło z czasów przed bombardowaniem czy jego wcześniejszymi pożarami. Nie da się zaprzeczyć, że jest bardzo duży i ciągle trwają w nim prace konserwatorskie, które mają się zakończyć w 2017 roku. Na obejrzenie wszystkiego na terenie pałacu przeznaczyłam dobre 2,5 godziny a nawet nie spodziewałam się, że tyle mi to zajmie. Na całe szczęście pogoda dopisała, no może nawet za bardzo. Mam spalone ramiona :) Pod wieczór przedostałam się do świątyni Osu Kannon. To bardzo przyjemna świątynia, która została przeniesiona z Osu przez Ieyasu Tokugawę, czyli najsłynniejszego z shogunów w 1612 roku. Blisko niej znajduje się ogromnie długa dzielnica handlowa, gdzie praktycznie można kupić wszystko. Ilość sklepów z figurkami jakie odnalazłam to 4 ale pewnie jest ich więcej. Tam spędziłam jakieś 2 godziny, tylko przez nią przechodząc - wariactwo. Zrobiło się już bardzo późno, więc pojechałam do hotelu schodząc na centrum handlowego Meitetsu po małe jedzonko a potem spać.

Następnego dnia po śniadanku pojechałam zwiedzać Tokugawaen czyli przepiękny ogród Daimyo. Może nie jest on największy ale zaliczam go do najładniejszych, które miałam okazję widzieć. Pośrodku jest ogromne jezioro z mnóstwem karpi koi i cudnymi wodnymi kwiatami. Kilka kaskad wodnych i żwirowe ścieżki. Bardzo blisko znajduje się również Tokugawa Art Museum. Nie mogłam tego przepuścić. Jednak to co zobaczyłam przerosło moje oczekiwania, np. doskonale zachowane tanto Masamune z 1223 roku, czy też zbroje rodu Tokugawa. Opisać wszystkiego się nie da, dlatego w sklepie zakupiłam trzeci tom zbiorów tego rodu poświęcony mieczom i zbrojom. Dobrze, że ma on anglojęzyczny indeks. Spędziłam tam dobre 2 godziny po czym przedostałam się JR Chuo line do Chitsubu a potem 2 przystanki metrem do Oasis 21. Nie wiem nawet jak to dokładnie opisać, to rodzaj gigantycznego centrum handlowego, które jest zlokalizowane bardzo blisko Nagoya TV Tower. Tematem przewodnim Oasis 21 jest kosmos. Najważniejszym jego elementem jest bardzo wysoko ustawiona platforma widokowa, na której zamontowano sztuczne jeziorko. Patrząc z dołu można dostrzec chodzących po niej ludzi natomiast patrząc z góry widzi się przemieszczające osoby na dole, ponieważ platforma ta jest przezroczysta. Do tego trzeba dodać jeszcze ogród idealny na piknik i otwarty teatr. Poza tym sklepy, sklepy i jeszcze raz sklepy w tym oczywiście z Totoro (tak, tak zakupy zrobiłam). Po tych wrażeniach nadszedł czas na małe jedzonko, zrobione już "pod" hotelem. Chwila przerwy na papierosa i zakupy w Big Camera, czyli sklepie głównie z elektroniką. Kilka rzeczy też tam kupiłam, między innymi nową mysz do Maca. Nie wiem kiedy na zegarku zrobiła się 20, więc szybko do informacji JR dowiedzieć się o której mam pociąg do Ise.

Jutro o 11 startuje do Ise-shi na 2 dni a potem już moje ukochane Kyoto. See ya :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz