środa, 1 czerwca 2011

Czas obecny.

Oficjalnie od dwóch tygodni świat (z wyjątkiem Torunia) mnie nie widział. Ale spokojnie, jeszcze żyję. Praca, przygotowania do sesji, załatwianie wyjazdu do Japan, etc. Ale największy ból jak dla mnie to oczywiście sesja. Całe szczęście, w tej tylko 9 egzaminów z czego 2 mi odpadają - praca pisemna (dawno złożona, więc nawet zapomniałam a o ocenie z seminarium to nawet nie myślę... do czasu). Zostaje 7. 3 albo 4 w ten weekend a reszta jakoś porozkładana w czerwcu. Prawdę mówiąc mózg mi zaczyna fiksować i z trudem powstrzymuję się żeby nie rzucić książek i nie włączyć Guild Warsy albo skoczyć na rower. Wytrwam jednak, wiem że muszę. Dla mojego "świętego" spokoju i bezstresowego myślenia o wyjeździe do Japonii. 

I jeszcze ta temperatura. Źle to znoszę. Choć teraz nad Warszawą jest jakaś ulewa. Chłód...



1 komentarz: