Będąc na Targach Książki w Warszawie (tak, one były w maju!) na mojej wishlisćie zakupowej znalazła się nowiutka książka wydawnictwa Hanami o słodkościach z Japonii. Okazało się, że wydawnictwo wystawia się na Targach a sama premiera książki miała miejsce zaledwie kilku dni przed rozpoczęciem księgarskiej imprezy. I przyznam, że to była pierwsza publikacja jaką zakupiłam tego dnia.
O japońskich słodyczach wiem tyle co nic szczerze mówiąc. Oczywiście podczas wyjazdów do Japonii zawsze staram się coś słodkiego wszamać tak dla zasady. Znana mi jest castella z Nagasaki, do której zresztą pałam miłością namiętną. Znam również (ja to nazywam) "ciasteczka jednodniowe" z Kyoto - a teraz wiem, że nazywają się namagashi. Znam również rożki (otabe), mochi (kupowane w sieciówkach więc takie średnie mochi), dango (którym jestem w stanie zakleić sobie całą buzię), ciasteczka w kształcie ptaszków z nadzieniem (dzięki książce wiem, że nazywają się manju), arare i jeszcze kilka innych typów jak ulubione przez całą rodzinę marki Fugetsudo. Jak widać moja wiedza jest, nazwijmy to wprost - znikoma :) A to jestem w stanie stwierdzić po zapoznaniu się z zawartością książki Pani Magdaleny.
Publikacja jest napisana w sposób bardzo przejrzysty, zrozumiały i czytelny - a to już sprawia, że czyta się ją bardzo dobrze. Oczywiście autorka wplata ciekawostki związane z symboliką, danym okresem historycznym czy chociażby wykorzystywaniem składników regionalnych w produkcję danego wyrobu cukierniczego. Dzięki czemu książka dużo zyskuje, bo nie jest monotonna. Pozwolę sobie zacytować:
"Inną "zwierzęcą" bułeczką jest hiyoko ("kurczak") - brązowe spieczone manju w kształcie pociesznego kurczaka. Te nadziewane słodką pastą z fasoli lub przecierem kasztanowym łakocie świętowały w 2012 roku swoje setne urodziny. Współcześnie hiyoko to idealny pomysł na prezent, a przywozi je się z Tokio." (Japońskie słodycze, ..., s. 124)
No i te piękne fotografie, które sprawiają że człowiekowi intensywniej pracują ślinianki:
Dużym bonusem są również przepisy kulinarne autorki (mam nadzieję, że się nie obrazi za zamieszczenie tego zdjęcia ale ma ono na celu pokazanie, że sposób przekazu przepisu jest dość czytelny i jasny - nawet dla takiego tłumoka jak ja XD):
Sama autorka Pani Magdalena Tomaszewska-Bolałek publikuje również przepisy na stronie/blogu pt. Kuchniokracja. Chociaż mi jest bardziej znana ze wcześniejszych publikacji, które również ukazały się nakładem wydawnictw Hanami, czyli Tradycje kulinarne Japonii (2006 r.) oraz Zwierzęta zodiaku w kulturze Japonii (2007 r.).
Ktoś również może uznać, że koszt 69 zł za książkę jest zbyt wygórowany. Osobiście uważam, że nie jest gdyż książka jest bardzo fachowo napisana, wydana została na wysokiej jakości papierze w twardej obwolucie a do tego te wszystkie piękne zdjęcia. Jasne, będąc na Targach Książki zapłaciłam za nią znacznie mniej ale gdybym jej tam nie kupiła to i tak bym wydała taką kwotę, bo warto.
Tytuł: Japońskie słodycze
Autor: Magdalena Tomaszewska-Bolałek
Wydawnictwo: Hanami
Rod wydania: 2013
Ilość stron: 320, kolor
ISBN: 978-83-60740-78-1
Cena z okładki: 69 zł
Wspaniala ksiazka! koniecznie musze ja zamowic (pedzi na strone hanami :D) :)
OdpowiedzUsuńDzieki wielkie za ten wpis :D
Mam nadzieję, że będziesz zadowolona z książki :)
UsuńJeju, dawno nie widziałam tak ładnych zdjęć jedzenia... Aż mnie zaciekawiłaś. Na pewno kiedyś po nią sięgnę~ :D
OdpowiedzUsuńPróbowałaś może upichcić coś sama na bazie tych przepisów?
Polecam szczerze publikację. Niby o jedzeniu ale sporo jest informacji wszelakich np. o kulturze i codzienności japońskiego życia.
UsuńJa i piekarnik przeważnie nie możemy się dogadać :)
Hej, jestem tutaj po raz pierwszy. Podoba mi się :)
OdpowiedzUsuńZastanawiałam się nad zakupem tej książki od kilu tygodniu. Przez Ciebie koniec końców się skuszę :) Zdjęcia są cudowne. Kocham japońskie słodycze. I to nie tylko te tradycyjne (chociaż one najbardziej cieszą oko), ale też batoniki, żelki, ciasteczka i przekąski we wszystkich możliwych smakach :D Ostatnio zamówiłam sobie na ebayu trochę japońskich słodyczy-- w tym żelki aloesowe (z kolagenem! ;) ), pianki marshmallow z nadzieniem z czarnego sezamu, kilka paczek słodyczy z matchą, zestaw kilkunastu różnych KitKatów... Kocham próbować japońskie słodycze, wszystko jest takie zaskakujące, inne niż u nas. Nawet zwykła mnleczna czekolada może zaskoczyć, bo np. mniej słodka. Dobrze, że nie mieszkam w Japonii, bo bym była taaaaaka gruba ;)
Idę czytać dalej, bo widzę, że są posty z wycieczki do Japonii - czyli to, co lubię najbardziej :) Ja z tych raczej niezostawiających komentarzy, ale daję znać, że masz nowego czytelnika. Pozdrawiam.