Dzień 20 - Osaka.
Obudziłam się z wielkim bólem pleców, który zaatakował mnie w momencie kiedy uświadomiłam sobie, że będzie trzeba wrzucić na plecy ten ciężki plecak i jakimś magicznym sposobem (czyt. za pomocą shinkansena) dostać się do Osaki. Widok z okna zapowiadał, że dzień będzie naprawdę wspaniały, tylko ten bałagan na podłodze i jeszcze niedopakowane rzeczy sprawiały, że rzeczywistość wygrała z mistycyzmem wstającego dnia. Dobrze, wiem trochę to zbyt zen... ale bez kubka kawy przecież się nie spakuję, a i tak poprzedniego dnia próbowałam to zrobić - nie udało się XD Po kompletnym zapakowaniu wszystkiego zeszliśmy jeszcze na śniadanie do Le Temps aby ostatni raz w tym roku najeść się przysmakami z tej restauracji.
Cała podróż około 43 km, z przesiadką na stacji Shin-Osaka trwa z 30 minut. jako, że jeszcze mieliśmy ważne JRP postanowiliśmy nie tłuc się Rapidem tylko usiąść wygodnie w shince. Pociąg był puściusieńki, więc cały dla Nas ;) Widoki z pędzącego pociągu w trakcie 14 minut podróży też niczego sobie, choć tą trasę pokonujemy praktycznie każdego wyjazdu to i tak największe wzmożone użycie aparatów ma miejsce kiedy mijamy bocznicę dla shinek.
W Osace jak do tej pory zawsze zatrzymujemy się w hotelu sieci Granvia Osaka. Tym razem dostaliśmy taki ładny pokoik a to tylko dlatego, że na początku chcieli dać Nam room z jednym łóżkiem. Zadzwoniłam na recepcję i mówię, że generalnie to z Naszą rezerwacją się nie zgadza i nie mogę spać w jednym łóżku z szanowną drugą połową wycieczki bo... religia mi zabrania. Kupili to XD Po 5 minutach przyszedł pan z obsługi, sprawdził czy niczego nie zabraliśmy z pokoju i zaprowadził Nas do nowego.
Po zapoznaniu się ze wszystkim, plus sprawdzeniu poziomu miękkości łóżek, zapaleniu i napiciu się, przykleiliśmy się do okien. To naprawdę niesamowite jak szybko rozwija się i zmienia to miasto. Budynek Daiwa House z zegarem stoi nadal dumnie a nocą wygląda niesamowicie.
Po rozpakowaniu się doszliśmy do wniosku, że skoro to są Nasze ostatnie dni to nie będziemy się specjalnie nigdzie ruszali i zrobimy zaopatrzenie. Bo to jeszcze książki, herbaty, przyprawy czy sake trzeba kupić a jak się tego dużo uzbiera to i paczkę się wyśle.
Podziemia stacji metra na Shin-Osaka i w pobliżu to jest prawdziwy labirynt; podobno tylko w Sapporo podziemny kompleks jest większy. Fakt faktem, że można w nim spokojnie spędzić cały dzień i człowiek się nie zorientuje. Nie jestem osobą, która ma jakieś szczególne parcie na zakupy kosmetyczne i ubraniowe a po sklepach chodzić nie lubię (co innego księgarnie). Ale np. moja mama wchodzi praktycznie do każdego sklepu; no to takie osoby po 3 dniach mogłyby wyjść na powierzchnię :)
Wieczorem poszliśmy do restauracji w Yodobashi na małe sushi, a wracając zahaczyliśmy o combini w celu nabycia płynów wszelakich. Najedzeni i napici (trunkami bezalkoholowymi) poszliśmy spać.
---
Dzień 21 - Osaka.
Śniadanie w hotelowej restauracji w Osace ma jedną cechę, która sprawia że jestem szczęśliwa - mają smaczne takoyaki i robią ich na tyle dużo, że moje wycieczki co 5 minut nie są w stanie opróżnić talerza. Wychodząc z "jadłodajni", od wielu lat niezmiennie w gablocie umieszczona jest konstrukcja z białej czekolady, która prezentuje dworzec JR Osaka i Hotel Granvia.
Święta, wszędzie święta bożonarodzeniowe, każdy sklep, każda wystawa przypomina, że zbliżają się święta a to przecież dopiero listopad. Combini store wraz z dziewczęcym zespołem, co w nazwie ma 48 zachęca do zamówienia ciasta a KFC przypomina, że na "święta nie zabraknie kurczaków" - takie cuda tylko w Japonii :)
Anyway, postanowiliśmy pójść rano na Doyamacho bo tam znajduje się Mandarake ale okazało się otwierają go trochę później niż zwykle. Poza sklepem jest tam spora ilość barów, pachinko, karaoke, etc. Zawróciliśmy więc i udaliśmy się do centrum handlowego. A dlaczego? W Fep Five znajduje się wejście na diabelski młyn, który podobnie jak Kyoto Tower skutecznie próbowało się zdobyć przez parę lat. Widoki z czerwonej maszyny zwrócił Naszą uwagę, że chyba coś się stało z dworcem JR. W zeszłym roku widzieliśmy rusztowania a teraz ich nie było... Pewnie go skończyli remontować, więc postanowiliśmy że po sklepie swoje kroki skierujemy właśnie tam.
Mandarake, o cym pisałam już kilkukrotnie to sklep typu second hand. Gdyby ktoś chciałby się mnie pozbyć na cały dzień to on byłby odpowiedni. Pułki z mangami czy doujinshi nie mają sobie końca, że o regałach z figurkami nie wspomnę. Dzięki pomocy finansowej drugiej połowy wycieczki udało mi się pozyskać limitowaną wersję Alice :)
Niech przeklęte będą wszystkie Daimaru i Tokyu Hands razem wzięte. Ze sklepu wyszliśmy z dwiema poduszkami, bo jak powszechnie wiadomo w Polsce poduszek nie można kupić :) Moja w kolorze czarnym w kształcie kota a dla drugiej połówki w kształcie klasycznym w kolorze błękitu - firma Mogu. W momencie kupna zapewniłam, że jestem ekspertem od pakowania i spokojnie do plecaka obie wejdą. Jak się później okazało, czarnego kota musiałam wziąć pod pachę ><"
Wyszliśmy więc z Daimaru i przeszliśmy do nowej części dworca kolejowego. Szczękę zostawiłam w poprzednim sklepie bo to co oni tam zrobili przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Cudeńko współczesnej architektury. Widny, ruchome schody, wszędzie czysto, sklepu, knajpy, ogród, punkt widokowy...
Po kilku godzinach spędzonych na zakupach, i po rundach na donoszenie do pokoju łupów doszliśmy do wniosku, że jednak się nie spakujemy i trzeba robić paczkę. Wzieliśmy na poczcie pudełko dość pokaźnych rozmiarów i wydaliśmy sporo aby je wysłać. Ironia losu polegała na tym, że wracając z poczty znów poszliśmy na zakupy ale już nie tylko "prezentowe" ale również jedzeniowe. Zrobiliśmy sobie taką ucztę, że po skonsumowaniu tego co było na stoliku i podłodze ledwo zabraliśmy się za pakowanie. Skończyliśmy po 1 w nocy.
---
Dzień 22 - Osaka...
Źle sapałam. Generalnie byliśmy spakowani, więc nie musieliśmy poświęć dużo czasu na dopakowanie się, wystarczyło wrzucić kilka najpotrzebniejszych rzeczy. Wymeldowaliśmy się z hotelu również szybko i ruszyliśmy na peron skąd odchodzi bezpośredni pociąg na lotnisko Kansai. Mieliśmy bilety już załatwione wcześniej, także gdy okazało się, że na peronie jesteśmy chwilę przed czasem ustawiliśmy się w kolejce do wejścia na pociąg. Ludzi było całkiem sporo i dopiero pod koniec udało się Nam usiąść.
Na lotnisku było już spokojnie, zrobiliśmy odprawę, pojechaliśmy kolejką do "wrót" i nawet znaleźliśmy czas co by w sponsorowanej palarni przez Mild Seven zapalić. Po wejściu do samolotu i początkowej fazie kołowania w stronę pasa startowego na japońskich lotniskach można dostrzec obsługę naziemną danego lotu. I nikt tak nie wywołuje u mnie wzruszenia jak właśnie parę tych osób, które machają na pożegnanie. Gdzieniegdzie przemyka się nadzieja, że w przyszłości jeszcze tu wrócę.
Sam lot przebiegł pomyślnie. Nie było opóźnień a pokładowe jedzenie było smaczne. Wiadomo, że po 20 godzinach na nogach człowiek jest zmęczony. Ostatni lot do Warszawy ze zmęczenia najprawdopodobniej przespałam bo go nie pamiętam. W Warszawie wylądowaliśmy po 22, a po 23 dotarliśmy do domu.
I tak oto zakończyła się kolejna wyprawa do Japonii. Zawsze chciałby się zostać na dłużej, zwiedzić więcej, posmakować czegoś jeszcze ale człowiek potrzebuje też trochę odpoczynku a czasami po całotygodniowym, całodziennym zwiedzaniu zasilanie człowieka siada. Jednak to co zobaczymy należy do Nas, pod warunkiem że nie stracimy pamięci :)
Anyway - za jakiś czas relacja z wyjazdu z 2012 roku bo ten był z 2011 :)
Tutaj link do całej galerii zdjęć z 2011 roku.
Czytuję sobie Twojego bloga od paru miesięcy i tak, że ja również paląca to nasuwa mi się pytanie - jak tam podczas wycieczek w Japonii z papierosami? Drogo, czy może tanio ;)? Pozdrawiam, Aneta.
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło, że ktoś czyta moje "wypociny" ;) I już służę komentarzem co do kwestii palenia w JP.
UsuńZacznę od sposobu zakupu:
Japonia jest krajem automatów, gdzie na ulicach oprócz automatów z piciem, w takiej samej ilości stoją automaty z papierosami. Jeszcze jakieś 4 lata temu (chociaż może i więcej) japoński rząd wprowadził karty zbliżeniowe, które potwierdzają prawo obywatela do nabycia wyrobów tytoniowych - czyli po prostu zrobili zabieg aby niepełnoletni nie mogli kupować fajek. Wprowadzili karty, które zbliża się do takiego automatu, wrzuca kasę i automat wydaje paczkę papierosów. Ale obcokrajowcy (turyści) z takiego zabiegu to raczej korzystać nie mogą. Więc są dwie inne możliwości nabycia papierosów:
1. Praktycznie w każdym, sklepie całodobowym tzw. combini store typu 7-Eleven, K, Lawson, Am/Pm (jest ich trochę) można kupić papierosy. Zazwyczaj, tak jak u Nas są one umiejscowione tuż za kasami. Jest wielka tablica, na której wystawione są rodzaje fajek i podpisane numerem. Wystarczy podać sprzedawcy/kasjerowi numer i sprawa załatwiona... no i jeszcze zapłacić, rzecz jasna ;)
2. Można również spotkać, szczególnie w dużych miastach lub nawet koło większej ilości automatów z papierosami osobne sklepiki, które bardzo często mają o wiele większy asortyment niż ten z automatów. Tam nie ma konieczności pokazywania karty (tej wymaganej przy automatach).
Jest też trzecia opcja i ja to nazywam "polowaniem" - polowaniem na osobę z kartą, co by jej użyczyła do automatu. Czasem to się udaje a czasem nie -życie ;)
Co do ceny. Bo ja wiem, jakieś 2 albo 3 lata temu miała miejsce podwyżka cen papierosów o średnio 100 yen w górę. Teraz, średnio na paczkę papierosów (np. Malboro, Camele, etc) trzeba wydać 400 yen. Są też papierosy tańsze i droższe - ale je najlepiej nabywać właśnie w takich osobnych, małych sklepikach. W zależności od kuru yena, w przeliczeniu na złotówki wychodzi, że za jedną paczkę zapłacić trzeba 12-13 zł.
Ciekawostką są też akcje promocyjne firm tytoniowych, szczególnie w palarniach na mieście. Często przy wyjściu/wejściu do stacji metra są takie strefy, gdzie można palić (bo generalnie w JP się nie pali na ulicy). Można tam darmo dostać paczuszkę^^
Ja wiem, że ja chaotycznie piszę - jakbyś miała jeszcze jakieś pytania albo czegoś niezrozumiała to pisz śmiało ;)
Dziękuję bardzo za odpowiedź. Nie spodziewałam się, dostać aż tyle informacji *lucky me*
OdpowiedzUsuńPrzy okazji, mi się bardzo dobrze i lekko czyta Twojego bloga :)!
Ależ proszę Ciebie bardzo ;) Jeśli masz jeszcze jakieś pytania to śmiało pytaj.
Usuń