W Japonii zapowiada się Nam naprawdę bardzo fajny dzień, bo żeśmy umówili się z Cesarzem na herbatkę :) A tak poważnie, to wprosiliśmy się na wizytę do pałacu cesarskiego, więc nie mogliśmy się w żadnym wypadku spóźnić. Więc po śniadanku w Granvi, na której osiołek jak zwykle próbował porwać z talerzy co lepsze kąski, wsiedliśmy w komunikację miejską i pojechaliśmy na stację Imadegawa (linia metra Karasuma).
Pewnie większość z osób czytających wie, że aby skorzystać z możliwości zwiedzania kilku ogrodów cesarskich oraz pałacu zarówno w Kyoto i Tokyo należy zabukować sobie termin na stronie internetowej Imperial Household Agency. Nie ma żadnych opłat a zwiedzanie (jak w przypadku pałacu Kyoto) odbywa się w obecności przewodnika. Co ciekawe, tylko w przypadku Kyoto przewodnik jest anglojęzyczny - natomiast w innym obiektach można wypożyczyć elektroniczny guide. Mnie zawsze największe problemy sprawia załapanie się na wolne miejsca do ogrodów, szczególnie tych koło byłej stolicy - niby nastawiam sobie przypominacz z początkiem miesiąca ale jakoś nigdy mi się jeszcze nie udało. Nie wiem, może jakieś mniejsze limity tam zwiedzających mają albo ktoś siedzi i klika. Może kiedyś :) Swoją drogą - kilka razy w roku zdarzają się okazje, kiedy nie trzeba robić wcześniejszych rezerwacji a zwiedzać może każdy (najbliższa okazja w dniach 4-8 kwietnia tego roku).
W wydrukowanymi potwierdzeniami rezerwacji stawiliśmy się w Imperial Agency Office, gdzie potwierdzono Naszą tożsamość (ważne: mieć przy sobie paszporty) i zostaliśmy skierowani do niewielkiego budynku, gdzie poczekaliśmy chwilę na pojawienie się Naszej Pani przewodnik. Znajdował się tam malutki sklepik, gdzie druga połowa wycieczki dokonała zakupu. Można też było zostawić plecaki w szafkach oraz zakupić picie z automatów - norma normalna :)
Po chwili, zjawiła się Pani przewodnik - przedstawiła się, ukłoniła i całą grupą - na oko 30 osób ruszyliśmy na zwiedzanie. Ale druga połowa wycieczki, ze swoim szpiegowskim okiem mówi, że nie jesteśmy sami. Myślę sobie - cholera, jacyś inny Polacy i przyjdzie się Nam ukrywać :) Ale okazało się, że chodziło o "agenta specjalnego" który natychmiast zyskał przydomek "dozorca". Mniej śmiesznie się zrobiło, gdy druga połowa wycieczki stwierdziła, że Pan 007 ma broń... Jego zadaniem było głównie pilnowanie Nas abyśmy trzymali się grupy, aby nikt się nie oddalał i aby nie wchodził gdzie nie trzeba. Broni nie użył ale jednego typa sobie upodobał :)
Zwiedzanie na które się załapaliśmy trwało równo godzinę i muszę przyznać, że Pani przewodnik odwaliła kawał naprawdę dobrej pracy. Każdy z budynków w kompleksie ma swoja nazwę i przeznaczenie. Niektóre z nich były w trakcie prac renowacyjnych ale generalnie mogliśmy w miarę możliwość przyglądać się prawie wszystkiemu bez większego skrępowania.
Najpierw przeszliśmy koło budynku w właściwie bramy Okurumayose, która służyła jako wejście dla oficjalnych wizyt / dyplomacji / poselstw. Tutaj albo otrzymywali pozwolenie na wejście albo i nie ^^ Kolejny budynek, który bardzo mi przypadł do gustu a to ze względu na tygrysy namalowane na przesuwnych drzwiach to Shodaibunoma. Budynek ten służył jako poczekalnia a składał się z trzech pomieszczeń, ich nazwa natomiast pochodzi właśnie od malowideł na fusuma (czyli tych przesuwnych drzwiach, panelach, etc.) Co ciekawe w przewodniku znalazłam informację, że to w jakim pokoju dana delegacja zostanie jak gyby posadzona zależało od stopnia jej ważności - a pokoje miały malowidła właśnie tygrysa, wiśni oraz żurawia.
Następnie przeszliśmy jakieś 100 metrów pod bramę o nazwie Jomeimon, gdzie mogliśmy podziwiać Shinshiden, który jest najważniejszych budynkiem na terenie pałacu. Obudowany został w 1855 roku a służył głównie do przeprowadzania najistotniejszych ceremonii tj. intronizacji. Jest szeroki na prawie 40 metrów i wysoki na 20 metrów a jego dach to hiwada - czyli jak wyjaśniła Pani przewodnik najbardziej kosztowna i pracochłonna wersja jaką można było wymyślić :) Podobno zrobienie takiego dachu może zająć nawet 2 lata! Przed budynkiem, od strony zachodniej rośnie drzewko wiśniowe natomiast od strony zachodniej znajduje się drzewko pomarańczowe tachibana. Ponownie Pani przewodnik wyjaśniła, że miało to służyć pewnemu zacieśnianiu stosunków pomiędzy zachodem czyli Chinami. Jeszcze jedna ciekawa sprawa pojawiła się podczas tego postoju, otóż w środku budynku znajdują się dwa trony (Takamikura i Michodai), które były wykorzystane podczas ceremonii zaprzysiężenia cesarza Akihito - niestety, nie mogliśmy wejść do środa a 007 ciągle bacznie Nas obserwował :)
Poszliśmy dalej przez bramę Nikkamon i koło budynku Giyoden, który na bank do czegoś służył ale nie pamiętam do czego i dotarliśmy do budynku Seiryoden, który połączony jest obecnie z budynkiem poczekalnym czyli wspomnianym wcześniej Shoadaibunoma. Kiedy jeszcze nie było Ostunegoten (o czym za chwilę) to właśnie ta część służyła jako rezydencja dla cesarza. I kolejna ciekawostką, którą urzekła Nas Pani przewodnik, otóż o tym budynku przeczytamy w opowieści o Genji - ale nie pytajcie mnie w którym momencie bo ja do tej pory się za to dzieło nie zabrałam ^^
Zawróciliśmy i skierowaliśmy się w lewo, mijając pierwszy staw i śliczny ogród Oikeniwa. Dwa budynki Kogosho i Ogakumonjo znajdowały się na jego wysokości. Pierwszy służył jako pomieszczenie w którym cesarz przyjmował shoguna albo daimyo. Niestety nie miał szczęścia i spłonął w 1954 roku; odbudowano go w roku 1958 i dlatego również w pobliżu pałacu cesarskiego obowiązuje całkowity zakaz używania sztucznych ogni. Ogakumonjo natomiast był wykorzystywany przez cesarza do nauki i czytania poezji. I teraz sobie myślę, że cesarz to miał dobrze - osobny budynek na bibliotekę, też bym tak chciała ^^
Ostatnim miejscem Naszego zwiedzania był budynek o nazwie Otsunegoten oraz zlokalizowany w jego pobliżu jeden z najbardziej urokliwych ogród jakie widziałam. Budynek ten jest największym na terenie całego pałacu. Wg. przewodnika, jest tam pokój który nazywa się Kenji-noma, w którym to zakonserwowane zostały miecz oraz pieczęć - symbole cesarskiego tronu. Władcy używali tego budynku na co dzień aż do momentu, w którym to stolica została przeniesiona do dzisiejszego Tokyo.
(tak, to jest Pan 007 ^^)
I tym oto sposobem dotarliśmy do końca zwiedzania. Pani przewodnik pożegnała się z Nami a my ruszyliśmy w drogę powrotną na stację metra aby przedostać się na JR Kyoto. Plan był następujący, dostać się jakoś (autobusem z masą przesiadek) na targ ceramiki. Wiadomo, trzeba kupić bilet na autobus, no to najlepiej całodniowy. Poszliśmy więc do informacji aby dowiedzieć, się z którego stanowiska będzie odjeżdżał specjalny autobus na to całe wydarzenie. Jak przygotowałam plan wycieczki, to wszystkie potrzebne informacje odnośnie tej imprezy sobie wydrukowałam więc w miarę wiedziałam jak to powinno wyglądać. Pani skierowała mnie na stoisko obok, bo to autobus podobno kursujący za strefę normalnego turystycznego zwiedzania. Stoisko obok: Pan tym razem Nas uroczył informacją, że on to nie wiem, i żeby wrócić do okienka obok. Sytuacja się powtórzyła, więc już lekko podminowana powiedziałam do drugiej połowy wycieczki: wychodzimy! Poszliśmy na plac autobusowy przez dworcem i w pierwsze lepsze miejsce do kilku panów ewidentnie stojących aby pomagać podróżnym. Pokazuję im wydruki po japońsku a oni ze zdziwieniem, że autobus na tą okoliczność owszem jeździł ale miesiąc temu XD Okazało się, że cały ten jarmark czy targ, jak zwał tak zwał był w październiku. Druga połowa wycieczki jak to usłyszał to w śmiech a ja spalona ze wstydu, podziękowałam i oblałam się takim rakiem jak nigdy :) No Polka i to w dodatku blondynka. Druga połowa wycieczki zaproponowała kawę w pobliskim Starbucks, gdzie nastąpiła korekta dzisiejszych planów. A godzina była 12.
Kyoto Tower - ile to ja lat próbowałam Ciebie zdobyć? Zawsze sobie to tłumaczyłam, że na wieżę to czas będzie zawsze, no bo ona tak blisko przecież od Naszego hotelu i ach i och. Tak - dopiero po 5 latach udało mi się na nią wjechać :) Moim skromnym zdaniem, najładniejsza wieża widokowa i telewizyjna spośród tych, które widziałam i na których byłam. Może nie tak nowoczesna jak Sky Tree ale wyjątkowa. Platforma obserwacyjna na 100 metrach (wieża z iglicą ma 131 metrów). Oddana do użytku w 1964 roku, stanowi najwyższy budynek w całym Kyoto. Jak podają źródła - kosztowała prawie 380 milionów yenów. Za jej projekt odpowiada Makoto Tanahashi. Lornetki na platformie są za darmo podobnie jak piękny widok :)
Jako, że to był Nasz ostatni dzień w Kyoto to postanowiliśmy spędzić go na totalnym szaleństwie zakupowym. Szaleństwo było na tyle skuteczne, że ani druga połowa wycieczki ani ja nie posiadamy z reszty dnia zdjęć. Musicie wybaczyć i zrozumieć - shopping is shopping :)
Reszta zdjęć z tego dnia do obejrzenia tutaj.
Cudna wycieczka - podobnie jest w Tokio, jeśli chodzi o organizację zwiedzania, natomiast samo szwędanie się jest dosyć nudne, bo niewiele można zobaczyć, zważywszy na to, że tokijski pałac jest aktulanym domem cesarza. A na Kyoto Tower też kiedyś w końcu... :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie w Tokyo jeszcze nie byłam a z chęcią bym jakąś konstruktywną relację przeczytała. Dziwne ja słyszałam od zaprzyjaźnionego przewodnika, że cesarz w nim nie mieszka - tylko na suburbiach tokijskich. Tylko co jakiś czas przyjeżdża do niego np. z okazji uroczystości, itp. Zresztą nieważne, trzeba wprosić się na herbatkę i sprawdzić samemu ;)
UsuńJesli tak jest, to tym bardziej nie rozumiem, dlaczego tak niewiele można podczas zwiedzania w Tokio zobaczyć. Wycieczka w Kioto wydaje się być dużo ciekawsza. :) p.s. Tu pisałam trochę o Tokio: http://www.japoniablizej.blogspot.com/2012/06/z-wizyta-u-cesarza.html
UsuńW każdym bądź razie, jak pisałam w Tokyo jeszcze nie byłam ale mimo to chciałabym zobaczyć :) Bardzo dziękuję za link - z chęcią przeczytam tylko idę sobie kawę zrobić ^^
UsuńZdjęcia ładne, a 007... no nie wiem czy odważyłbym się tam wejść :)
OdpowiedzUsuń