Opowiem Wam historię pewnego urządzenia elektronicznego, które na kilka dni przed końcem dwuletniej gwarancji doszło do wniosku, że się popsuje. Jak wspomniałam, prawie dwa lata temu nabyłam drogą kupna, w pewnym dobrze znanym "mega" sklepie elektroniczny, którego nazwy przytaczać nie będę (zaczyna się na "S") e-book'a firmy Prestigio.
Jeżeli chodzi o używanie urządzeń to jestem pedantyczna, do tego stopnia, iż mój czytnik nawet oryginalną folię miał na wyświetlaczu, zawsze w futerale i zawsze w bezpiecznym miejscu się znajdował. Nie poobijany, w stanie wręcz idealnym. Każdy kto mnie zna, wie że folię z nowego telewizora zdjęłam dopiero gdy ta odpadała a piloty trzymam nadal w foliach, że już o wszystkich telefonach, tabletach, etc. folia ochronna i etui to podstawa. Czytałam na Prestigio przez blisko 2 lata, działał dobrze. Czasami zdarzyło mu się jakieś zwieszenie ale nigdy nic poważnego - restart to mu może zrobiłam z 5 razy.
Jednak na 2 tygodnie przed końcem gwarancji, czytnik ogłosił że dalej pracować nie będzie. Nic nie można było z nim zrobić: nie ładował się, że można go było resetować, komputer go nie widział. Więc zabrałam moje "maleństwo" (dobrze, że miałam oryginalne pudełko) do sklepu na literę "S" i zgłosiłam go w ramach gwarancji do naprawy. Potem wyjechałam jak wiecie do Japonii. W międzyczasie dostałam informację, że urządzenie wróciło z naprawy i jest gotowe do odbioru. Strasznie się uciszyłam, co prawda liczyłam się z faktem, że wszystkie dokumenty na czytniku pewnie poszły w niepamięć, ale najważniejsze, że czytnik działa.
Pojechałam do sklepu na literę "S" i odbieram czytnik. Niestety... o ile naprawili zasilanie to rozwalili mi główny klawisz funkcyjny. Działać to on działa, ale tak go zamontowali, że lata na wszystkie strony. Co oczywiste, czytnika nie odebrałam - zgłosiłam uszkodzenie podczas prac serwisu w naprawie. Kilka dni temu, dostaję informację, że moje zgłoszenie do naprawy było bezpodstawne i generalnie mam radzić obie sama, bo oni owszem mogą go jeszcze raz wysłać do serwisu ale na mój koszt, bo czytnik nie jest już na gwarancji.
Błąd popełnili okrutny, bo najwyraźniej nie przeszkolili obsługi działu swojego serwisu, i Pani w nim urzędująca próbował mi wmówić, że gdy urządzenie w ramach gwarancji jest w serwisie, to wówczas gwarancja się nie przedłuża o czas pobytu urządzenia w serwisie. Well... kierownik sklepu na literę "S" został poproszony. Okazała się nim bardzo miła Pani, która przyznała rację i tym oto sposobom, mój czytnik wylądował 3 raz w serwisie. Dano im termin 7 dni na odpowiedź. Jak się nie wyrobią i nie naprawią tego co zepsuli, to generalnie będę domagała się nowego urządzenia wolnego od wad. Zobaczymy :)
Daję zdjęcie czarno-białe, bo nie wiem jak sprawa dalej się potoczy. "S" ma czas do 25 maja. Poinformuję, co się stało dalej, bo sprawa jest ciekawa.
no niezle niezle. dobrze, ze 2 tyg przed koncem to sie stalo i dobrze, ze pan kierownik ze sklepu S okazal sie byc normalny. Daj znac jak potoczyly sie sprawy czytnika :)
OdpowiedzUsuńMasz rację Hane, dobrze że w trakcie gwarancji padło. Nie chcę nawet myśleć, co by było po jej wygaśnięciu. Sklep "S" się jeszcze nie odezwał. Zobaczymy co będzie jutro :)
Usuń