Uprzejmie informuję, że wróciłam z Japonii wczoraj w nocy. Lata już najwyraźniej nie te, bo jestem strasznie zmęczona. Od momentu załadowania się w samolot na lotnisku Haneda, do momentu wylądowania w Warszawie minęło dokładnie 17 godzin i 29 minut. Czas ten nie obejmuje porannego dopakowywania, transferu na lotnisko oraz transportu do domu.
Miałam bardzo ambitny plan, aby pisać posty z pobytu w Japonii każdego dnia. Jednak biorąc pod uwagę, że rano wstawałam o 6 rano a do hotelu wracałam o 22 - to energii starczyło mi tylko na 3 wpisy. Na domiar złego, pod sam koniec pobytu złapałam jeszcze jakieś grypo-podobne paskudztwo, i nie czuję się najlepiej. Jestem poważnie zawiedziona i bardzo Was za to przepraszam.
Dajcie mi proszę kilka dni na podładowanie akumulatorów, i zabiorę się za opisanie pozostałych dni. Co prawda jeszcze muszę ogarnąć rzeczywistość związaną z pracą, domem, lekarzem, awarią laptopa, bambusami (!), ślubem i takimi innymi pierdołami ale mam nadzieję, że nie zajmie mi to dużo czasu.
May the force be with you!
Nie przejmuj sie i ZDROWIEJ!
OdpowiedzUsuńJa grzecznie poczekam na kolejne opisy :D
Bambusy uciekly Ci w podworko? :D JA sie wlasnie zastanawiam czy bandytow normalnie posadzic, czy w wielkie, kamienne skrzynio-donice :D
Hane-chan arigatou ^^
UsuńPisząc enigmatycznie o bambusach, raczej chodziło mi o to, że znajomy poprosił o przewiezienie bambusowych mieczy ćwiczebnych oraz tzw. shinai - miecz do kendo. Tylko 11 sztuk ^^ Chociaż przyznać muszę, że przewiozłam wyciętą bulwę z bambusowego lasu - teraz ją namaczam. Może uda mi się coś wyhodować ;)
Osobiście, chybabym wybrała donice - taki na początek XD