Rano miałam naprawdę ogromny problem aby wstać ale musiałam się jakoś zebrać w sobie. Pakowanie zostawiłam również na rano co jeszcze bardziej sprawiało, że osiągnięcie kryzysu było naprawdę bliskie. Poranna toaleta, kawa, papieros, pakowanie się, sprawdzenie połączenia z następnym miastem, względne sprzątnięcie pokoju i byłam gotowa do wyjścia. Mimo, iż wczoraj wysłaliśmy dwie paczki jakoś w plecaku nie ubyło kilogramów. Wymeldowaliśmy się z hotelu i piechotą przeszliśmy na stację JR Nagano.
Zrobiliśmy jeszcze zakupy m.in. regionalnych małych słoiczków z dżemem oraz ciasteczek - wyśmienite; wyglądały jak małe bezy na wierzchu posmarowane sosem sojowym albo czymś innym co było w smaku słone. Na opakowaniu napisało, że to makaroniki ale na moje oko to nie było to. Tak Nam to zasmakowało, że prawie wykupiliśmy cały zapas przez te dwa dni pobytu w Nagano. I oczywiście na daleką podróż pociągiem również iż zabraknąć nie mogło. Na miejscu weszliśmy do Office Ticket aby wziąć bilety kolejowe wraz z miejscówkami na pociąg, który miał Nas zawieść do Kanazawy. I cholera do tej pory nie wiem jak to się stało. Bilety dostaliśmy, weszliśmy na perony za okazaniem Japan Raily Pass i czekamy na pociąg. A pociągu nie ma. Mija 15 minut a pociągu dalej nie ma. Na tablicy informacyjnej brak komunikatu aby był opóźniony albo miała miejsce jakaś awaria. Patrzę na bilety i nagle jak mnie nie dreszcze nie przejdą - co się okazało: miejsce docelowe się zgadza ale jakim cudem zamiast stacji początkowej Nagano pojawiła się Nagoya to za demokratyczne Chiny nie wiem. Reszta wycieczki została z bagażami a ja pognałam do OT aby zmienić bilety. Udało się na całe szczęście ale znacznie opóźniło Nam to wyjazd. Następny pociąg za 40 minut - no to co, po makaroniki ^^
Z Nagano do Kanazawy jest kilka połączeń kolejowych. My trafiliśmy na jedną przesiadkę (wykorzystana oczywiście została na papierosa) i po prawie (chyba, bo już dokładnie nie pamiętam) 3-4 godzinach byliśmy na miejscu. Największe wrażenie na mnie tuż po przyjeździe zrobiła ogromna, wręcz gigantyczna drewniana brama torii (Tsuzumi-mon Gate) znajdująca się przed budynkiem stacji kolejowej JR Kanazawa. Nie mogłam wyjść z podziwu przez pewien znaczny czas. Nasz hotel znajdował się naprawdę blisko stacji, więc daleko nie mieliśmy. Zatrzymaliśmy się w Kanazawa Miyako Hotel i dostaliśmy bardzo fajny jak na cenę którą zapłaciliśmy pokój z ogromnymi łóżkami.
Ze względu na to nieoczekiwane zawirowanie związane z biletami na miejsce przyjechaliśmy znacznie później niż zakładaliśmy na początku. Podróż, nawet w tak komfortowych warunkach jednak człowieka męczy. W hotelu napiliśmy się kawy, chwilę poświęciliśmy na odpoczynek i rzecz jasna poszliśmy zwiedzać. Ustaliliśmy, że dalej ruszać się nie będziemy tylko zwiedzimy to co, do czego da się dojść na piechotę w miarę rozsądnie krótkim czasie i nie jest daleko od Naszego hotelu.
Najbliżej znajdowała się świątynia Higashi Betsuin. Architektonicznie spora, z bardzo dobrze zachowaną starą bramą wejściową i przepięknymi zdobieniami nie powalała jednak - to znaczy powalała... Nie wiem czemu ale na jej terenie był odczuwalny i to dość intensywnie bardzo przykry zapach, nazwę to wprost fekaliów. Oczywiście weszliśmy od nie tej strony co trzeba, to znaczy nie weszliśmy bo wejście do świątyni znajdowało się z drugiej strony. Zdjęcia porobiliśmy, trochę się pokręciliśmy i przeszliśmy w stronę całkiem fajnie zagospodarowanej ulicy handlowej w starym stylu (Betsuin-dori). Bardzo podobały mi się fronty niektórych niezbyt dużych sklepików. Następnie przeszliśmy na również ulicę handlową Omotesando, ta wyróżniała się już bardziej nowoczesnością. Nie wiem ile długości mogła mieć ta ulica, na oko i nogi gdzieś tak z 300 metrów.
W Kanazawie istnieje targowisko Omicho. Choć tak naprawdę jest to targ, na którym można znaleźć świeże owoce morza, warzywa, jest kilka knajp, kwiaciarnie - taki miszmasz. Nie jest on może tak duży jak Tsukiji w Tokyo czy ten znajdujący się w Kyoto przy Karasumie ale też nie jest mały. Podobno istnieje w tym miejscu od czasów Edo. Niestety byliśmy tam dość późno więc większość straganów się zamykała, jednak obejrzeliśmy co się tylko dało i doszliśmy do wniosku z resztą wycieczki, że czas najwyższy na kawę.
Po drugiej stronie ulicy od targu Omicho znajdował się Starbucks a ja wybitnie potrzebowałam czegoś ciepłego do picia, nie żeby pogoda się diametralnie zmieniła - było przyjemne 25*C. W Starbaku zapiszczałam jak dziecko do cukierków na widok świątecznej ekspozycji - tak, początek listopada a tu gwiazdkowe duperele na półkach :) Dostałam śliczny biały termosik z niebieskimi gwiazdkami - no żyć nie umierać! Po porcji kawy i przerwie na papierosa okazało się, że na zegarze wybiła 19 (a może było już bliżej 20, dokładnie nie pamiętam). W tym samym co kawiarnia budynku mieścił się ogromny dom handlowy Meitetsu - a jak jest dom handlowy to na dole jest spożywczy. A jak jest taka godzina to znaczy, że zaczęły się obniżki cen na gotowe dania. Wyszliśmy z uśmiechem na twarzy, zaoszczędzonymi pieniążkami i dwiema torbami zakupów.
W drodze powrotnej do hotelu porobiliśmy jeszcze kilka zdjęć nocnemu życiu Kanazawy włącznie z tą niesamowitą bramą przed stacją JR. Przyznam się, że z rana gdy byłam już wypoczęta zrobiła na mnie jeszcze większe wrażenie. Do hotelu trafiliśmy gdzieś koło 21, rozpakowaliśmy jedzenie i zaczęliśmy się posiłkować. Praktycznie to był jedyny porządny posiłek tego dnia a jaki smaczny. W TV sprawdziłam jeszcze pogodę i zapowiadała się bardzo dobrze, choć już w długoterminowej tak kolorowo nie wyglądała.
Zdjęcia z tego dnia here.
Interesująco ogląda się te zdjęcia wiedząc jaki zapach unosił się w powietrzu :)
OdpowiedzUsuń