MUJI jakieś dwa albo trzy tygodnie temu uruchomił pewną międzynarodową grę w której można było wygrać noclegi w Japonii albo świetnie wyglądającą walizkę. Gra była planszowa i polegała na rzucaniu kostką, pionek przesuwał się po planszy o tyle pól ile oczek wypadło. Na poszczególnych polach znajdowały się m.in. niektóre produkty marki MUJI (podobno niezbędne podczas podróży), loga państw w których sieć ma swoje sklepy (tak, Polska także), no i oczywiście pola wygranych, czyli wspomniane wcześniej wycieczka i walizka. Były też pola premiowane, które dawały walutę w grze tzw. MUJI coins (różną: 100, 300, 500 i wyższe nominały) albo przesuwały Nasz pionek a to do przodu a to w tył. Gdy gra wystartowała, do wygrania był również zestaw naklejek wszystkich państw z planszy ale tylko dla pierwszych 500 osób, które wcześniej natrafiły na nie podczas gry (logiczne, że nie wygrałam - brakowało mi Francji). Do wygrania była również podstawowa naklejka z logo pionka z gry MUJI TO GO (o tym za chwilę). Po pewnym czasie, na planszy pojawiło się dodatkowe pole premiowane, które dawało 10 naklejek do odebrania w swoim lokalnym sklepie MUJI (można było je sobie wybrać, po okazaniu wydrukowanego kuponu).
Obok głównej gry (do tej pory) działa tzw. półka. Co kilka godzin, pojawia się pudełko, po jego otworzeniu wyskakuje jakaś wirtualne nagroda w postaci przedmiotów z asortymentu MUJI, biletu do sklepu Amazon albo waluta MUJI coins. Poszczególne wygrane umieszcza się na tej półce i tyle - taka zabawa. Można oczywiście pochwalić się znajomym (albo światu swoją zawartością) - mi praktycznie ciągle wyskakują te same przedmioty ale widocznie taka karma ^^ Jeżeli zabranie Nam półek na przedmioty, możemy dokupić jeden regał za 5,000 coins. Uzbierałam już trochę tego ale jeszcze mi wielu przedmiotów brakuje. Właściwie jakby się nad tym dłużej zastanowić to w sumie nie wiem jaki jest sens grania w to coś ale sprawia mi to przyjemność, więc pogrywam sobie :)
Jako, że nie miałam sposobności podjechać do sklepu w Arkadii w Warszawie to z wydrukiem wysłałam mamę (akurat tam jechała). Niestety obsługa sklepu była dość zaskoczona, nie ogarniała angielskiego i mama musiała im wytłumaczyć i przetłumaczyć o co chodzi. Podobno po 10 minutach się udało. Wróciła z naklejkami do domu, które wyglądają o tak:
Ale czym właściwie jest ten MUJI. I to jest bardzo dobre pytanie :) Na bardzo fajne artykuły natrafiłam na blogu Japonia bliżej (krótka recenzja z odwiedzin ale ze zdjęciami) oraz Z uśmiechem przez Japonię (tu już konkretne informacje). Oba bardzo polecam!
Niestety MUJI w Polsce a MUJI w Japan to dwa osobne światy. Po pierwsze pod względem asortymentu, ale to należy zrozumieć, u Nas jest tylko namiastka tego co tak naprawdę ta firma ma do zaoferowania (że o budowie domów nie wspomnę przez grzeczność)*. Po drugie przelicznik walutowy. Ja rozumiem, że kurs yena jest dość wysoko, że koszty utrzymania sklepu są wysokie (że koszty działalności gospodarczej w Polsce są z kosmosu) ale ceny jakie proponuje sklep w Arkadii to już lekkie przegięcie. Jednak należy się moim zdaniem cieszyć, ot taka namiastka japońskości w Naszym rodzimym ogródku ;)
*Swoją drogą, jakiś czas temu zakończyła się świetnie wyglądająca kampania/konkurs dający możliwość zamieszkania w domu zrobionym przez MUJI (Tokyo, Mitaka) przez dwa lata za totalne free - o czym można przeczytam m.in. o tu.
Założyłem sobie konto, tylko tak jakoś mi się o tym zapomniało :D
OdpowiedzUsuńDlaczego mnie to nie dziwi Meti ^^
UsuńMogłabym pomieszkać :) Hehehehe, coż raz tez miałam okazje odwiedzic "polskie Muji" i tak jak piszesz, to nawet nie byl poczatek góry lodowej, z tego co Muji w Japonii ma do zaoferowania, a ceny w polskim sklepie były z ksiezyca i nijak sie to mialo do realiow. Chyba nawet taniej by wyszlo kupic sobie cos w Japonii i zaplacic za przesylke niz kupowac w pl :P
OdpowiedzUsuńA ja nadal czekam na wpis o tabliczkach :D
Hane - pamiętam, pamiętam o Ema :) Postaram się zebrać w sobie i na dniach zamieścić notkę ;)
UsuńDokładnie, jak dzisiaj przejrzałam jeszcze projekty budynków, które w swojej ofercie ma Muji to muszę przyznać, że nawet dałoby się w nich spokojnie mieszkać (jak na Polskie warunki) - tylko pieniążków brak ^^
Dokładnie po raz drugi! Kupić interesujące produkty, zapakować je w paczkę i wysłać np. SAL'em. Cena produktu w Japonii to (tak na oko) 1/4 ceny w Polskim sklepie.
Widzę, że ostatnio wiele osób w blogowym świecie miało fazę na MUJI :D ja, Ty, JaponiaBliżej... ciekawe skąd nam się to wzięło? ;)
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia skąd taka wzmożona aktywność się wzięła ale zupełnie mi to nie przeszkadza ;)
UsuńTrzeba będzie kiedyś zajrzeć jak zahaczę o stolicę
OdpowiedzUsuńTylko musisz uważać, bo MUJI w Arkadii jest bardzo mało i sama łapię się na tym, że często (wiedząc przecież gdzie on jest zlokalizowany) przechodzę obok i muszę się cofnąć ;)
Usuń