środa, 20 kwietnia 2011

Sponsorem dzisiejszego dnia jest litera "B" jak babcia :)

Co za dzień! Co za emocje! Zacznijmy od początku... chociaż nie, bo musiałabym cofnąć się w czasie do roku 1985 i pewnego szpitala w Warszawie. Aż mnie zmroziło przez chwilę :)

Ograniczę się więc do dnia wczorajszo-dzisiejszego. Moja babcia, jako kobieta wiekowa ale bardzo światowa lata sobie po globie i zwiedza różne dziwne miejsce. Raz dogaduje się z narodem amerykańskim, innym razem brata się z pod Ścianą Płaczu. Tym razem, miesiąc temu wywiało ją do Kanady. Doszła do wniosku, że Indianie to ciekawa nacja więc czemu nie poprawić stosunków na tej linii. Miesiąc mija, i moja babcia ma wracać wczoraj z Toronto ale LOT - taki polski przewoźnik (taaa bardzo polski), odwołał kurs do Warszawy. Dzięki czemu co prawda zaoszczędziłam jeden dzień ku chwale czystszych okien. Babcia dzwoni wieczorem i informuje, że będzie jutro. Plany co prawda się lekko pokrzyżowały ale to nic.

Więc dzisiaj, rano do pracy, potem na Okęcie po babcię a potem część druga mycia okiem. Ale skupię się na najważniejszym temacie - babcia. Kurs się odbył i doleciała cała i zdrowa, no może lekko zmęczona. Nie pamiętam dokładnie miejscowości z jakiej startowała, w każdym bądź razie jak doleciała do Toronto, to na samolot do Warszawy czekała 5 godzin, a czas podróży do stolicy wyniósł 8 godzin - zmęczenie usprawiedliwione. Czekam sobie na "Przylotach" i co widzę. Wychodzi babcia, w obstawie, z ogromnym bagażem. Myślę sobie - norma. Buzi, buzi, "Jak się czujesz, jak lot, etc.?" Telegraficzny skrót (bo post się robi za długi a dygresja pączkująca w moim wypadku to przekleństwo): bagaż, waga 46 kg, opłata na nadbagaż, grała w kasynie, jadła jelenie, urządziła sobie SPA, rozpijała się ze znajomymi Indianami, Toronto-Warszawa klasa biznes (!), wśród Indian pozyskała grupę fanów (dobrze, że nie fanatyków) i ciągną ją do Kanady w maju. Czysta kwintesencja babci - jest super!

Punk kulminacyjny. Babcia oczywiście przywiozła prezenty... dostałam laptopa i szczęka mi opadła. Co prawda, dostała tzw. OPR, że sobie więcej nie kupiła ale bądź tu człowieku mądrym i wytłumacz to babci. Sumarycznie bardzo podziękowałam, przez kolejne kilka godzin nie mogłam jednak dojść do siebie. Ogólnie nie jestem techniczna w temacie komputerów i nazwa Gateway nic a nic mi nie mówiła. Ale dane techniczne już tak. Sumarycznie Gateway robi dla Acera (moja kochana firma) albo na jego licencji - nie wiem. Laptop jest boski, bardzo fajnie się prezentuje, jest bardzo cichy, front ma granatowy (kobiety zawsze zaczynają wszystko np. samochody, telefony, etc. opisywać od koloru - taka widać natura). Próbowałam znaleźć coś na sieci, jakieś info o tej firmie ale po 6 godzinach mycia okien jestem tak zmęczona, że opis techniczny zaprezentuję za pomocą zdjęć.

Mam co prawda wątpliwość (idącą razem z przerażeniem), czy powinnam przerzucać dane ze starego Acera Aspire 3690 (5 lat będzie miał w tym roku i nadal działa!), wraz z Guild Wars'ami, które na nim chodzą już (albo nie chodzą) "jak chcą". Niby idą święta i będzie trochę czasu ale... SESJA!!!

Dostałam jeszcze kilka prezentów m.in. moje ulubione cygaretki o wdzięcznej nazwie BlackStone - nie ma to tamto, babcia jest jedyna w swoim rodzaju :)

Gateway NV5915h

Gateway NV5915h

Gateway NV5915h

Acer Aspire 3690


3 komentarze:

  1. Plusik za niebycie fanką Apple :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ja nie wiem co ludzie mają do apple i ludzi którzy mają coś od apple ale mniejsza o to. Gartuluje babci

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem czy jestem fanką Apple czy też nie. Nie ukrywam, że jestem posiadaczem kilku urządzeń tej firmy. Ich OS jest zdecydowanie lepszy niżeli Windows (i mniej podatny na wirusy). Jednak mam ogromną słabość do Acera - może nie wyglądają jakoś zabójczo ale to naprawdę dobre urządzenia.

    Tak, moja babcia jest jedyna w swoim rodzaju i nic tego nie zmieni ;)

    OdpowiedzUsuń