poniedziałek, 2 lipca 2012

After Japan trip 2011 - day 4. Tokyo - Yasukuni, Kodemmacho, Akihabara, Dai Token.

Czwarty dzień pobytu w Japonii rozpoczął się bardzo wcześnie. Jak zawsze plan był bardzo ambitny ale wyszło jak przeważnie wychodzi, czyli nie da się zaplanować wszystkiego. I może to i dobrze. Jasne, założenia typu co by się chciało zobaczyć warto sobie wcześniej przygotować ale należy wziąć pod uwagę, że zawsze może wyskoczyć coś niespodziewanego, bo np. pójdzie się w nie tą stronę co trzeba i trafi się na fantastyczne miejsce.

W każdym bądź razie, po opędzlowaniu śniadania, które zostało zakupione poprzedniego dnia i leżało sobie spokojnie w lodówce wyruszyliśmy w nie tak dalece oddalone od Naszego hotelu miejsce. A przyznać znowu należy, że ta pozycja była na liście już kilka lat wstecz i jakoś (naprawdę, nie wiem czyja to wina) nie została jeszcze odwiedzona. Ale podobnie jak z Ebisu Garden tym razem musiała zostać. Kaplica (lub jak kto woli świątynia) Yasukuni. I tu pojawia się problem. Każdy kto interesuje się choć trochę historią Japonii na bank słyszał o tym miejscu. Jako, że jest to temat bardzo trudny (szczególnie pośród samych Japończyków) posłużę się w celu wyjaśnienia "o co chodzi" literaturą:

1. "W Shintoistycznej Yasukuni Jinja, Świątyni Pokoju dla Narodu, otwartej w 1879 roku, spoczywa 2,5 miliona Japończyków, żołnierzy i cywilów, poległych w wojnach od epoki restauracji Meiji. Odwiedziny tutaj to poważana, a zarazem kłopotliwa lekcja historii. Do końca II wojny światowej shinto było religią państwową, dlatego prochy wszystkich poległych w wojnie złożono w tej świątyni, często wbrew woli rodzin. Pochowano tu też, co niezmiernie niepokoi niektórych sąsiadów Japonii, odpowiedzialne za wybuch wojny i za okupację Chin i Korei, wśród nich premiera z czasów wojny Tojo Hideki i ośmiu innych zbrodniarzy wojennych. Wizyty składane tutaj przez ministrów, nawet prywatne, zawsze są powodem kontrowersji". - Japonia, Przewodnik Wiedzy i życia, wydawnictwo Dorling Kindersley Book, wydanie polskie z 2006 r., s. 68.

2. "Wychodząc z Kitanomaru-koen bramą prowadzącą do Tayau-mon, wystarczy przejść na drugą stronę ulicy i skręcić w lewo, by dotrzeć do Yasukuni-jinja (Świątynia na rzecz pokoju w Cesarstwie, Shrine for Establishing Peace in the Empire). Wzniesiona ku czci 2,4 mln Japończyków poległych w walkach od 1853 r., jest niewątpliwie najbardziej kontrowersyjnym miejscem kultu w kraju. Choć oficjalnie konstytucja Japonii zakłada rozdzielenie religii od polityki, a militaryzm został dawno zarzucony, praktyka wygląda inaczej - w 1979 r. w świątyni uczczono zbrodniarzy wojennych, a 15 sierpnia, w rocznicę klęski Japonii w II wojnie światowej, przyjeżdżają tutaj politycy, co budzi oburzenie w krajach najbardziej poszkodowanych w wyniku japońskiej napaści. O charakterze tego miejsca przypominają pojawiające się często czarne furgonetki z głośnikami, z których płynie prawicowa propaganda". - Japonia, przewodnik Pascala, wydanie I, 2004 r., s. 128.

After Japan trip 2011 - day 4. Tokyo - Yasukuni.

After Japan trip 2011 - day 4. Tokyo - Yasukuni.

After Japan trip 2011 - day 4. Tokyo - Yasukuni.

I to faktycznie prawda, to co napisano w przewodniach. Mniej więcej na tydzień przed obchodami, włączcie sobie np. KeyHole TV i zobaczcie jaki jest główny temat w japońskiej telewizji; już wtedy zaczyna się robić nieciekawie. Jest kilka teorii bezpieczeństwa odwiedzania tego miejsca przez obcokrajowców. Może słowo "teoria" to za dużo powiedziane i lepiej byłoby użyć słowa "doświadczenie innych". Z czego to wynika, przede wszystkim z tego, że duża większość Japończyków jak widzi białego człowieka to ma przeświadczenie, że to Amerykanie. Nie wiem skąd u nich się to wzięło ale próby wytłumaczenia już wielokrotnego, że my to w Polski, kończyły się na tym "A to Wy z Rosji"... (dlatego od kilku lat biorę przewodniki po warszawie w języku japońskim). Wracając jednak to "teorii", jedna mówi aby lepiej się tam nie pokazywać, bo nie wiadomo jak to się może skończyć a oszołomów pośród Japończyków nie brakuje. Druga, że i owszem odwiedzać można ale lepiej nie zwracać na siebie uwagi i nie pstrykać za dużo zdjęć. Ja ujęłabym to tak: jak samemu się nie pójdzie to się nie będzie wiedziało. Osobiście nie odniosłam jakiegoś wrażenia co bym była tam nieproszonym gościem, szczególnie w Muzeum Yasukuni które również zwiedziłam. Fakt, w ekspresowym tempie ale to była wina napiętego planu. Co prawda dało się odczuć wzmożone zainteresowanie ze strony służb porządkowych ale poza tym wszystko ok. Nikt się nie rzucał, nie przeklinał, słonko świeciło i automaty działały. Fakt, panuje tam straszna cisza nie licząc targu ze starociami, którym akurat rozlokował się na terenie przed świątynią (no mieli kilka fajnych rzeczy).


After Japan trip 2011 - day 4. Tokyo - Yasukuni.

After Japan trip 2011 - day 4. Tokyo - Yasukuni.

W drodze powrotnej zauważyłam coś bardzo ciekawego - uczelnię marzenie. Niestety mimo ekspresowego tempa, nie udało się zawitać do oddalonego o jakieś 2 stacje metra od Yasukuni ogrodu Shinjuku-Gyoen (a zwiedzać go jak "kot z wywieszonym pęcherzem" nie miało najmniejszego sensu). Jednak został już wpisany w plan na ten rok, także jestem pełna nadziei, że się uda. Skierowaliśmy więc kroki do stacji metra Kodemmacho (lina Hibiya). A teraz dygresja pączkująca - w okolicy tej stacji metra znajduje się hotel w którym zatrzymaliśmy się podczas pierwszej wyprawy do Japonii oraz sklep z damskimi torebkami, które moja ukochana mama namiętnie zbiera (to jest jej ulubiony punkt sprzedaży galanterii także zawsze próbujemy coś jej przywieźć). Niestety od 2-3 lat jest to niewykonalne. Sklep co prawda nadal istnieje ale mamy jakiegoś ogromnego pecha i albo jest zamknięty albo jest zamknięty z powodu Nam nieznanego). I tak samo było tym razem. Dodatkowo okazało się, że hotel został zburzony i pozostała po nim jednak wieka wyrwa w ziemi (pewnie był już za mały i budują coś większego; gdyż jak stanęliśmy na środku ulicy to okazało się, że jest świetny widok na Tokyo Sky). W każdym bądź razie zahaczyliśmy o małe co nieco, myśląc że sklep ma przerwę. Niestety, gdy wróciliśmy po godzinie nadal był zamknięty. W tym roku pewnie znów tam pojedziemy.


After Japan trip 2011 - day 4. Tokyo - Yasukuni.

After Japan trip 2011 - day 4. Tokyo - Kodemmacho.

After Japan trip 2011 - day 4. Tokyo - Kodemmacho.

After Japan trip 2011 - day 4. Tokyo - Kodemmacho.

Kolejny punkt programu (bardzo istotny szczególnie dla mnie) to Akihabara. Co ja mogę napisać: szkoda, że tak krótko i dlaczego miałam tak mało pieniędzy. Mekka, świątynia, istna arkadia! Niestety sklepy mają jedną politykę "no photo" ale coś tam mi się udało popstrykać. Po 2 godzinach, nie przeszłam nawet 1/20 sklepów. Wydaje mi się, że nawet cały dzień to by było za mało. Wydałam sporo ale warto było. Wróciłam z ogromnymi torbami zakupów a w nich figurki, duperelki, jeszcze więcej rzeczy ze sklepu Volksa, jakieś DVD, artbooki, mangi, zakładki, foldery, ect. Sporo tego wyszło :) Byłam tak szczęśliwa, że druga połowa wycieczki namówiła mnie na odwiedzenie (raz jeszcze a to był już ostatni dzień) targów Dai Token. 


After Japan trip 2011 - day 4. Tokyo - Akihabara.

After Japan trip 2011 - day 4. Tokyo - Akihabara.

After Japan trip 2011 - day 4. Tokyo - Akihabara.

After Japan trip 2011 - day 4. Tokyo - Akihabara.

After Japan trip 2011 - day 4. Tokyo - Akihabara.

After Japan trip 2011 - day 4. Tokyo - Akihabara.

After Japan trip 2011 - day 4. Tokyo - Akihabara.

After Japan trip 2011 - day 4. Tokyo - Akihabara.

Okazało się na miejscu, że również znajomy drugiej połowy wycieczki też tam jest, jeszcze jeden Polak na którego natrafiliśmy z Muzeum Miecza dnia pierwszego również jest, i jeszcze kilku obcokrajowców o których słyszałam ze świata mieczowego. Nie no, fajnie było :) Zostaliśmy tam do końca ostatniego dnia a potem ruszyliśmy w miasto aby znaleźć coś ciekawego do jedzenia. Zaczęło lekko padać ale było dość przyjemnie. Około 22 dotarliśmy na Shinjuku. Jeszcze tylko złapanie czegoś na ząb i udaliśmy się do hotelu. Mogłam wreszcie przejrzeć bardzo dokładnie zakupy. Ten dzień był bardzo udany :) 


After Japan trip 2011 - day 4. Tokyo - Dai Token.

After Japan trip 2011 - day 4. Tokyo - Dai Token.

After Japan trip 2011 - day 4. Tokyo - Dai Token.


Reszta zdjęć na Flickr (choć najwięcej jest z Akihabary ^^).

8 komentarzy:

  1. Bardzo się cieszę, że jedziesz dalej z tą relacją. :)

    BTW strasznie fajnie wyszłaś na zdjęciu z torbami. No i podróżowanie z kimś jeszcze to zdecydowany plus. Jest Cię więcej na zdjęciach :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jako, że odzyskałam trochę życia to postaram się mocno nadgonić zaległości wpisowe odnośnie wyjazdu. Będzie ich jeszcze coś około 20.

      Bardzo dziękuję :)

      To prawda, podróżowanie z kimś ma swoje zalety ale to również sztuka kompromisu :)

      Usuń
  2. Myślałem, że relacje zmierzają ku końcowi, a tu jeszcze 20? Hell yeaaa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No będzie coś koło tego :) Może jutro uda mi się zamieścić kolejny opis dnia.

      Usuń
  3. Tak jakoś pustawo w tej świątyni - fajnie :D Można na spokojnie wszystko zwiedzić, zobaczyć.
    Co sobie kupiłaś :D?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego co pamiętam to do świątyni dotarłam gdzieś przed 9 rano, także było jeszcze luźno. Jednak jak wychodziliśmy (a mogła być wtedy godzina 10-11) to już było sporo ludzi. Ze świątyni a właściwie ze sklepu znajdującego się w muzeum kupiłam m.in. książkę o bojowych mieczach wojskowych; kawę tzw. plujkę z bardzo fajnych opakowaniach z wizerunkiem okrętów bojowych; podkładki pod kubki również z wizerunkami tych okrętów; kilka przypinek w kształcie bojowej flagi Japonii. Chyba tyle, więcej nie pamiętam :) Po powrocie do kraju jakoś pomniejsze zakupy szybko się rozeszły na prezenty ^^

      Usuń
    2. Wiem coś o tym, ale w tym zdecydowałam się tylko rodzince drobiazgi poprzywozić, bo cena jena to jakaś porażka...
      Na następny raz wpadaj do Osaki :D

      Usuń
    3. Masz całkowitą rację, jeżeli chodzi o kurs yena. A pamiętam kiedyś jak kupowałam w kantorze po kursie 2,40 za 100. A teraz 4,50 w niektórych punktach - porażka! Co prawda było jeszcze gorzej ale mam cichą nadzieję, że do 5,00 nie dojdzie.
      Zawsze staram się coś przywieźć i rodzinie i znajomym ale czasami mam ochotę palnąć sobie w głowę ^^

      Osaka. Bardzo fajne miasto, byłam tam już z 6 a może z 7 razy. W tym roku nie zatrzymuję się tam na dłużej, tylko przejazdem bo startuję do Polski z Kansai Airport.

      Usuń