A w dzisiejszym odcinku. Przepraszam, właściwie w odcinkach ponieważ Vol. 1 ma całe 2 epizody na głównej płycie. Do zestawu jest dołączona płyta CD zawierająca jakoby streszczenie odcinków w formie j-dramy. Przyznam się, że rozumiem może co 20 słowo ale to nic. Dołączono jeszcze kilkunasto stronnicową mangę, bardzo fajna a także kolorową książkę z artami z anime. Całość kosztuje jakieś 6,600 yen ale na AmiAmi cena to 5,530 yen. Teraz czekam na Vol. 2 i spodziewam się dostać przesyłkę z Japonii w przyszłym tygodniu, co mnie cieszy pod warunkiem, że Urząd Celny nie zatrzyma mi paczki. Tej nie zatrzymał więc jest realna szansa uniknięcia oclenia. I oby się tak stało bo sierpień zapowiada się kosztownie, nie tylko ze względu na zamówione anime czy mangi czy też figurki ale... muszę trochę przyoszczędzić - wyjazd do Japonii już w październiku a ja znalazłam pajęczynę w skarbonce XD
piątek, 29 lipca 2011
środa, 27 lipca 2011
Nendoroid Hatsune Miku Snow Playtime Edition 2011.
Dotarła cała i zdrowa. Co prawda zaszło małe niedopatrzenie ze strony Yokatta.jp gdyż mieli ją wysłać razem z Makise. Finał był taki, że wysłali Miku na swój koszt EMS. Dla mnie bomba.
Sam nendo jest uroczy i prawdę mówiąc, to moja pierwsza Miku. Wydaje mi się, że jednak nie ostatnia. Oczywiście, że nie bo przecież już październiku czeka mnie opłacenie figurki od Max Factory.
A tego typa zapomniałam wyciągnąć. Trudno się mówi. Raczej nie wygląda na zadowolonego tą sytuacją.
Etykiety:
figure,
Good Smile Company,
Hatsune,
Miku,
nendoroid
niedziela, 24 lipca 2011
No to Frugo.
Po tygodniach poszukiwania na sklepowych półkach. Po przerażającym ślinotoku na jego samą myśl, udało się. Tak, udało się! Proszę Państwa oto produkt, który nawet nie musi być reklamowany aby się sprzedał. Produkt na widok którego na twarzy kupującego pojawia się uśmiech i lekka nostalgia ubiegłej dekady. Przed Państwem Frugo, zielone FRUGO.
Butelka i kapsel jest identyczny jak ten sprzed lat. Myślę, że etykieta się trochę zmieniła. W smaku dobre, nawet bardzo dobre. Ale chyba tamto Frugo smakowało troszkę inaczej. Nie wiem, może kubki smakowe już nie takie same jak kiedyś. Jednak było warto czekać i przyznam się, że trudno mi w to uwierzyć iż mogę się go ponownie napić. Jeszcze gumę Turbo poproszę :)
piątek, 22 lipca 2011
Makise Kurisu razy 3.
Wczoraj otrzymałam długo wyczekiwaną przesyłkę z figurką, którą zamówiłam z początkiem lutego tego roku. Właściwie udało się ją pozyskać dzięki sklepowi Yokatta. Co prawda czekałam na dwie ale w wyniku jakiegoś nieporozumienia Snow Miku dojdzie do mnie trochę później - mam tylko nadzieję, że jeszcze w tym miesiącu.
Jest to figurka przedstawiająca Makise w wersji limitowanej (tzw. White Coat ver.) z serii "Steins;Gate", wyprodukowana przez Good Smile Company a zaprezentowana na WonFes w tym roku. W mojej kolekcji mam już 2 inne figurki tej postaci ale ze względu na fajne buźki jakie ma ten Nendo postanowiłam zamówić.
Czyli tak, obecnie mam 3 Makise, 1/8 wydana przez Koto w zeszłym roku (kupiona w Yodobashi Camer w Hakacie za jakieś 5,000 yen) i dwa Nendo wydane przez GSC. Ostatnio na MFC zauważyłam bardzo ciekawie zrobionego GK, który aż prosi się o wydanie PVC.
czwartek, 14 lipca 2011
A stało się to dzisiaj.
Przyznam się szczerze, takiej sytuacji z Urzędem Celnym jak i Pocztą nigdy nie miałam. Więc napiszę post ku nie tyle co przestrodze ale dla tych, którzy mają częste "stosunki" z obiema tymi instytucjami ale raczej jako poradnik, jak ugryźć problem tego rodzaju. Ale od początku.
Wszystko zaczęło się w zeszłym tygodniu, bodaj w środę. Przychodzi listonosz i ma dla mnie paczkę z UC (w niej oczywiście długo oczekiwana figurka Rin). Przesyłkę odbiera mama. Nadmienię tylko, że w tych dniach lało jak nigdy i niestety część kurierów zamiast dostarczać paczki, wrzucała na beszczela awiza. Wracam do domu, mama w pracy. Cieszę się jak cholera z nowej figurki. I nagle dostrzegam coś nieprawdopodobnego, coś co nie mogło się zdarzyć a jednak - listonosz nie pobrał opłaty celnej a dokumenty dla UC elegancko przymocowane przy paczce. Zbaraniałam z lekka. Mama wraca z pracy i pytam się jej jak to możliwe, że nic nie zapłaciła. Mama na to, że on nic nie chciał i chyba nawet nic nie podpisywała. No to mamy klopsa :)
Jako, że w zeszły piątek dostałam również kolejne dokumenty celne (państwo najwidoczniej Nam ubożeje, bo pobierają już opłaty od kwot od których zazwyczaj odstępują z naliczaniem cła i vatu) i akurat dzisiaj pojechałam na Łączyny złożyć dokumenty na Nyanko, to pomyślałam, że zabiorę z sobą dokumenty od Rin i zapytam się co z tym fantem zrobić. Należy pamiętać, że prawo karno skarbowe nie zwalnia z obowiązku niepłacenia "podatków" nawet w momencie niedopełnienia obowiązków przez urzędników - w najgorszym wypadku, gdybym tego nie zapłaciła to mogą do mnie wystosować pismo i rozpocząć procedurę w celu ściągnięcia należności. No tego nikomu nie życzę a już na 100 % nie sobie.
Podchodzę do okienka, przedstawiam obraz sytuacji.
- Ale jak to nie pobrał? - Lekkie niedowierzanie na twarzy funkcjonariuszki UC.
- No nie pobrał. Wie Pani, bo ja bym nie chciała żeby ten Pan miał jakieś nieprzyjemności z tego tytułu. A z drugiej strony nie chciałabym aby mnie ścigali, że nie zapłaciłam.
- Zmartwię Panią, i tak będzie miał nieprzyjemnośći.
- Bo widzi Pani, na tym druku jest napisane, że "pobraną należność wraz z drukami należy odesłać na Urząd Celny na Łączyny" a jako, że dzisiaj składam inne dokumenty to pomyślałam, że może będę mogła to tutaj uregulować albo uzyskać jakąś informację - moja oczka jak u kotka ze Shreka, krzyczą "help me".
Sumarycznie Pani nie wiedziała co zrobić, więc poprosiła bym chwilę poczekała. Dzwoni, dzwoni, dzwoni. Nie wiadomo skąd pojawia się z 5 osób i debatują. W między czasie złożyłam dokumenty na Nyanko, w okienku pocztowym nadałam listy, napiłam się kawy z automatu i poszłam na fajka. Z 30 minut, tak na oko. Wychodzi jedna z Pań i mówi, że sytuacja kuriozalna ale oni nie mogą bezpośrednio pobrać ode mnie należności i że muszę jechać do swojego Urzędu Pocztowego. Zdębiałam. Zaczęła mi tłumaczyć jaka jest procedura ale mój mózg nie chciał jakoś jej zapamiętać - sumarycznie chodzi o to, że UC ściąga z konta Urzędu Pocztowego należności albo wysyła monity jak nie ma tej konkretnej? Nie wiem, ten fragment przemilczę. Za dużo tego było.
No to jadę. Dodam wkurzona, że muszę "zapierdzielać" z jednego krańca Warszawy na drugi. Wchodzę na Pocztę, jest kilka osób ale myślę sobie, że nie będę czekać jak ten "jelonek", bo w między czasie zadzwonił kurier, że ma kolejną przesyłkę - wyjaśniam, u mnie to norma :)
Podchodzę do okienka:
- Najmocniej przepraszam, czy mogłabym poprosić kierownika Urzędu bądź kierownika zmiany?
- Ale w jakiej sprawie? - pytanie się Pani z okienka.
- W skrócie: dostałam paczkę z Urzędu Celnego i naliczoną należnością, której nie pobrał listonosz.
- O masz ci los! Niech Pani chwilkę poczeka, ja tutaj już otworzę boczne drzwi, momencik.
Jako rzekła tak się stało. Wchodzę, po podłodze walają się paczki i na wprost biurko Pani kierownik. Wymiana grzeczności. Awarot mówię o chodzi. Pani kierownik, że ona ma mój numer telefonu i kilku innych osób, którym były dostarczane paczki z UC ale nie wiedziała, od kogo należność nie została pobrana bo nie ma protokołów i czy nie wiem przypadkiem, który to listonosz. No to ja że nie wiem, bo nie ja odbierałam, że byłam na Łączyny dzisiaj w tej sprawie, etc. No to ona, że bardzo dziękuje, że się pofatygowałam (pamiętajcie o ściąganiu należności w trybie karno-skarbowym), że przeprasza, i już bez kolejki przy okienku mogę zapłacić. Kolejna wymiana grzeczności. Adios amigaos.
A morał z tej bajki jest taki - jestem zmęczona ;)
Ktoś mógłby powiedzieć, że skoro mama nic nie podpisywała, a listonosz nie pobrał - to jego ból i strata a za swoje błędy trzeba płacić. I w sumie jest w tym trochę racji. Ale z drugiej strony, jakby jakimś cudem nie doszli od kogo nie pobrali kasy, to taki listonosz/przewoźnik musiałby zapłacić z własnej kieszeni a oni raczej ani łatwej pracy nie maja ani dużo nie zarabiają. Poza tym czułabym się z tym źle. Nie żebym czuła się dobrze, jak UC mi nalicza cło i VAT ale sami rozumiecie - no tak jakoś dziwnie. Ahhh ta moja moralność :)
Etykiety:
cło,
należność,
problem,
Urząd Celny,
Urząd Pocztowy,
VAT
sobota, 2 lipca 2011
"Junjou Mistake" manga Limited Edition - Nakamura Shungiku.
W moje ręce trafiła kolejna manga autorstwa mangaki Nakamury Shungiku pt. "Junjou Mistake". Można powiedzieć, że to taka kolejna historia łącząca Junjou Romantica oraz Sekaiichi Hatsukoi. Historia dotyczy związku Asahiny i Isaki (tak, tego typa który psuje krem Usagiemu i rządzi w wydawnictwie w którym pracuje Ritsu). Dla niewtajemniczonych - tak, to jest yaoi (następnym razem zamówię jakiegoś hentai bo robię się monotematyczna, co nie oznacza, że yaoi nie są fajne). Poszczególne rozdziały były publikowane od 2008 roku ale dopiero teraz wydawnictwo Kadokawa zdecydowało się na wydanie całości w jednym tomie. Ale dlaczego musieli od razu wydać tą pozycję w opcji tylko z CD? I tym samym, gdy normalnie manga kosztowałaby z jakieś 600 no może 700 yenów to cena wzrasta do 1200. W każdym bądź razie długo się nie zastanawiałam nad zakupem. Wariactwo!
I jeszcze super istotna wiadomość odnośnie 6 już tomu Sekaiichi Hatsukoi. Otóż zamówienia są przyjmowane od czerwca tego roku. Natomiast sama pozycja ukaże się na rynku we wrześniu. Cały problem polega na tym, że podobnie jak w przypadku tomu 5, tom 6 będzie wydany w dwóch wersjach. Pierwsza - zupełnie "goła" manga i jej wersja limitowana. Jeśli ktoś zapyta to już zamówiłam... No nie mogłam się powstrzymać, gdyż do limitowanej edycji zostanie dołączony kolejny odcinek anime Sekaiichi o numerze 12,5. Krążą co prawda spekulacje, czy anime to będzie miało drugą serię ale informacje są tak niejednoznaczne, że cały czas kwestia ta pozostaje w sferze gdybania. Niech ich...
Etykiety:
2011,
Junjou Mistake,
Junjou Romantica,
Limited edition,
manga,
Nakamura Shungiku,
Sekaiichi Hatsukoi,
yaoi
Subskrybuj:
Posty (Atom)