sobota, 30 kwietnia 2011
środa, 27 kwietnia 2011
Japan - The Strange Country ?
Film znaleziony na YT. Hmm... na początku lekko śmieszny, potem jest poważniej ale co by nie mówić Japonia to kraj pełen sprzeczności. Gdyby zapytać się japończyka co o tym sądzi, pewnie powiedziałby że to prawda.
poniedziałek, 25 kwietnia 2011
Sekaiichi Hatsukoi Vol. 0 DVD Limited edition.
I love CD Japan! Dzięki temu sklepikowi udało mi się nabyć drogą kupna jakiś czas temu wydanie kolekcjonerskie anime z gatunku yaoi. Jestem typem człowieka, który ogląda naprawdę różne anime. Nie straszne mi są hardkorowe hentai, moe, echi, yaoi, yuri i temu podobne twory. Jak anime jest dobre to czemu mam jego nie obejrzeć.
Autorką Sekaiichi jest Pani Nakamura Shungiku. Być może bardziej kojarzona jest z "kultowym" jak dla mnie tytułem również yaoi - Junjou Romantica, który obejrzałam już ze 4 razy (obie serie) i nadal płaczę ze śmiechu patrząc na biedną twarz Misakiego. Chociaż moją ulubioną parę tworzy Nowaki ;)
Sekaiichi Hatsukoi ma właśnie swoją premierę w Japan. A Vol. 0 stanowi pewnego rodzaju wstęp do 12 odcinkowej serii TV o tym samym tytule. Mimo wszystko mam nadzieję, że podobnie jak przypadku Junjou będą wydane dwie serie - oby, oby. Co prawda anime to, nie ma napisów w języku angielskim ale kogo to obchodzi. Zawsze można wejść na stronę Aarinfantasy i poszukać.
Wydanie kolekcjonerskie nie poraża może ilością dodatków. Na rynku ukazało się w zgrabnym pudełku wraz z 5 tomem mangi o tym samym tytule. Zamówiłam już w AmiAmi kolejne wydania DVD tej serii, łącznie będzie ich 6 i również w limitowanej edycji. Mają się zacząć ukazywać od czerwca tego roku. Co prawda będzie mnie to trochę kosztować ale warto - nie przepuszczę tego. I bardzo się z tego powodu cieszę, gdyż niestety nie udało mi się upolować na sieci limitowanych edycji Junjou a wiem, że dodatki były naprawdę świetne. Wprawdzie widziałam je w jednej księgarni w Osace ale że były to już moje ostatnie dni pobytu w Japan to krucho było z kasą, a ta która pozostała musiała zostać przeznaczona na co innego. A właśnie, chyba 6 maja ukazuje się na rynku 14 tom Junjou - hell yes :)
Etykiety:
Anime,
DVD,
Limited edition,
Nakamura Shungiku,
Sekaiichi Hatsukoi,
yaoi
niedziela, 24 kwietnia 2011
czwartek, 21 kwietnia 2011
Nie o to chodzi by złapać królicza ale by...
Jakiś czas temu P. podrzucił mi niewinnie wyglądającą książeczkę, którą dopiero teraz wnikliwie przejrzałam. "The bumper book of bunny suicides" autora Andy Riley. W sumie sam tytuł daje dużo do myślenia. Rysunki mnie rozwaliły, nie skomplikowane a wymowne, nawet bardzo. Gdyby kogoś zainteresowała bardziej ta pozycja, to numer ISBN 978-0-340-92370-2.
Przepraszam za ilość zdjęć ale miałam naprawdę spory problem z ich ograniczeniem. Rysunki są kapitalne :)
Etykiety:
Andy Riley,
komiks,
The bumper book of bunny suicides
środa, 20 kwietnia 2011
Sponsorem dzisiejszego dnia jest litera "B" jak babcia :)
Co za dzień! Co za emocje! Zacznijmy od początku... chociaż nie, bo musiałabym cofnąć się w czasie do roku 1985 i pewnego szpitala w Warszawie. Aż mnie zmroziło przez chwilę :)
Ograniczę się więc do dnia wczorajszo-dzisiejszego. Moja babcia, jako kobieta wiekowa ale bardzo światowa lata sobie po globie i zwiedza różne dziwne miejsce. Raz dogaduje się z narodem amerykańskim, innym razem brata się z pod Ścianą Płaczu. Tym razem, miesiąc temu wywiało ją do Kanady. Doszła do wniosku, że Indianie to ciekawa nacja więc czemu nie poprawić stosunków na tej linii. Miesiąc mija, i moja babcia ma wracać wczoraj z Toronto ale LOT - taki polski przewoźnik (taaa bardzo polski), odwołał kurs do Warszawy. Dzięki czemu co prawda zaoszczędziłam jeden dzień ku chwale czystszych okien. Babcia dzwoni wieczorem i informuje, że będzie jutro. Plany co prawda się lekko pokrzyżowały ale to nic.
Więc dzisiaj, rano do pracy, potem na Okęcie po babcię a potem część druga mycia okiem. Ale skupię się na najważniejszym temacie - babcia. Kurs się odbył i doleciała cała i zdrowa, no może lekko zmęczona. Nie pamiętam dokładnie miejscowości z jakiej startowała, w każdym bądź razie jak doleciała do Toronto, to na samolot do Warszawy czekała 5 godzin, a czas podróży do stolicy wyniósł 8 godzin - zmęczenie usprawiedliwione. Czekam sobie na "Przylotach" i co widzę. Wychodzi babcia, w obstawie, z ogromnym bagażem. Myślę sobie - norma. Buzi, buzi, "Jak się czujesz, jak lot, etc.?" Telegraficzny skrót (bo post się robi za długi a dygresja pączkująca w moim wypadku to przekleństwo): bagaż, waga 46 kg, opłata na nadbagaż, grała w kasynie, jadła jelenie, urządziła sobie SPA, rozpijała się ze znajomymi Indianami, Toronto-Warszawa klasa biznes (!), wśród Indian pozyskała grupę fanów (dobrze, że nie fanatyków) i ciągną ją do Kanady w maju. Czysta kwintesencja babci - jest super!
Punk kulminacyjny. Babcia oczywiście przywiozła prezenty... dostałam laptopa i szczęka mi opadła. Co prawda, dostała tzw. OPR, że sobie więcej nie kupiła ale bądź tu człowieku mądrym i wytłumacz to babci. Sumarycznie bardzo podziękowałam, przez kolejne kilka godzin nie mogłam jednak dojść do siebie. Ogólnie nie jestem techniczna w temacie komputerów i nazwa Gateway nic a nic mi nie mówiła. Ale dane techniczne już tak. Sumarycznie Gateway robi dla Acera (moja kochana firma) albo na jego licencji - nie wiem. Laptop jest boski, bardzo fajnie się prezentuje, jest bardzo cichy, front ma granatowy (kobiety zawsze zaczynają wszystko np. samochody, telefony, etc. opisywać od koloru - taka widać natura). Próbowałam znaleźć coś na sieci, jakieś info o tej firmie ale po 6 godzinach mycia okien jestem tak zmęczona, że opis techniczny zaprezentuję za pomocą zdjęć.
Mam co prawda wątpliwość (idącą razem z przerażeniem), czy powinnam przerzucać dane ze starego Acera Aspire 3690 (5 lat będzie miał w tym roku i nadal działa!), wraz z Guild Wars'ami, które na nim chodzą już (albo nie chodzą) "jak chcą". Niby idą święta i będzie trochę czasu ale... SESJA!!!
Dostałam jeszcze kilka prezentów m.in. moje ulubione cygaretki o wdzięcznej nazwie BlackStone - nie ma to tamto, babcia jest jedyna w swoim rodzaju :)
Etykiety:
Acer Aspire 3690,
babcia,
Gateway NV5915h,
LOT
wtorek, 19 kwietnia 2011
Motoko Kusanagi - Alpha 1999. Kolejna odsłona "ducha".
W poprzednim poście napomknęłam, że do tej pory nie zrobiłam zdjęcia swojej kolejnej, zacnej, pięknej, "starej", wyjątkowej figurce Pani Major. Zmotywowana prośbą Kris-kun'a z FM a także własnym stanem ducha postanowiłam to zmienić. Nie będę owijać w bawełnę. Mam ją od grudnia zeszłego roku i jakoś nie mogłam się zgadać z aparatem fotograficznym, zawsze oboje byliśmy zajęci... Ktoś to "kupuje"? Wątpię ale to nic :)
Kilka wiadomości technicznych. Figurka jest w skali 1/8, wykonana z polystone (choć dziwne, bo nie jest jakaś specjalnie ciężka), na rynku ukazała się w 1999 roku (nie wiem jakim cudem, dowiedziałam się o niej dopiero z 3-4 lata temu). Wyprodukowana przez firmę Alpha (nie mylić z Alpha Max - ale o tym przy innej okazji). Za projekt odpowiada Kenji Ando (i nie pytajcie mnie dlaczego facet od Kamen Rider'a zrobił ten projekt - nie wiem).
A teraz wiadomości praktyczne. O ile figurka jest genialna jak na swój rok wykonania, ręczną robotę aż widać (forma, malowanie, wygładzanie, etc.) to posiada jeden zasadniczy mankament, który rzutuje na inne.
Po pierwsze sposób łączenia korpusu do całej reszty jest fatalny - żeby to źle nie zabrzmiało. Zupełnie inaczej były "montowane" figurki w latach 80-90 niż to jest obecnie (ten kto pamięta statuły z BOME wie o co chodzi). Więc dla kogoś kto jest przyzwyczajony do egzemplarzy wykonanych obecnie przez, na przykład Altera czy GSC może się zdziwić.
Po drugie. Sposób mocowania niestety odbija się znacząco na wyważeniu figury. O ile ona może spokojnie być postawiona w pozycji pionowej i nic się jej nie stanie, to bardzo dużym zagrożeniem dla jej bezpieczeństwa jest jakikolwiek ruch w jej pobliżu. Dlatego też mój egzemplarz, jest owszem wyjęty z pudełka ale leży. To może się komuś wydać śmieszne ale ten komu spadła kiedyś jakakolwiek figurka czy to z polystone czy PVC i doznała uszczerbku na "zdrowiu" doskonale mnie zrozumie (w moim przypadku był to polystone, jakieś 5 lat temu - Haruhi; Buddo świeć nad jej ...). Nie ma takiej opcji, że Major będzie stała w pionie - nie ma.
Ile mnie kosztowało jej upolowane nie zdradzę, powiem tylko tyle, że bez kogoś ta operacja by się nie udała. Ale ta figurka, podobnie jak Sorayama, ma w sobie to coś, czego czasem ciężko szukać we współczesnych produktach. Można wręcz rzec - że aż czyje się tego "ducha".
Etykiety:
1/8,
Alpha,
figure,
Ghost in the Shell,
Motoko Kusanagi,
polystone
poniedziałek, 4 kwietnia 2011
Major Kusanagi.
Gdyby każdego roku pojawiało się tyle figurek jednej z moich ulubionych postaci anime to bym z całą pewnością zbankrutowała. Motoko Kusanagi nazywana Major, oczywiście z kultowego Ghost in the Shell. Słowo kultowy jest tutaj na miejscu, bo ten kto oglądał pierwszą kinówkę w reżyserii Mamoru Oshii wie, że to dzieło szerokiego formatu. Oczywiście sama manga jest autorstwa Shirow Masamune ale przecież to wszyscy wiemy.
Pamiętam jak pierwszy raz obejrzałam GitS'a, wtedy kiepskiej jakości, zgrywany pokątnie na małym telewizorku. Później kolejna wersja już trochę lepsza bo ściągnięta z netu. Teraz dysponuje trzema kopiami i nie wiem czemu, może żeby mieć pewność że zawsze będę mieć działającą wersję. A muzyka - czysta poezja. Najpierw Kenjii Kawai, potem do wersji TV Yoko Kanno.
Za każdym razem gdy oglądam, czy to movie czy TV jestem tak samo zachwycona. No może z wyjątkiem drugiej kinówki GitS'a, podzielam zdanie części fanów, że jest trochę przekombinowana ale, no właśnie "ale" - przecież to GitS! Mam kilka OST-ów, mangi, plakaty, serie TV z USA, Polski (hell yes, były wydawane z gazetką za tak śmieszną cenę, że grzechem byłoby ich wtedy nie nabyć), kilka figurek wśród których największym skarbem jest ta wydana przez Alphę z 1999 roku w wersji polystone Pani Major (właśnie, jeszcze nie zrobiłam jej zdjęć!).
No i właśnie o figurki się tutaj rozchodzi. W tym roku w związku z pojawieniem się wersji 3D trzeciego filmu kinowego Ghost in the Shell S.A.C. Solid State Society, firmy produkujące figurki rzuciły ku uciesze fanów kilka fajnie zapowiadających się perełek. Inna sprawa jest taka, że 3 film miał premierę bodaj w 2006 roku, figurki zaprezentowane do wypuszczenia na ten rok pochodzą z różnych imprez tematycznych z przełomu 3-4 lat wstecz i w związku z powyższym sama postać Pani Major będzie stylistycznie kompatybilna z serią TV. A szkoda z jednej strony, bo fajnie byłoby zobaczyć jakąś figurkę z pierwszej kinówki! To byłoby istne szaleństwo!!!
Na chwilę obecną są trzy zapowiedzi figurek z czego dwie można już zamawiać. Osobiście piszę się na dwie - Alpha Max (statuły Revy, Eris i Muv-Luv wyszły im ciekawie) i Kaitendoh (zupełnie nowa firma jak dla mnie ale ryzyk-fizyk, trzeba ich sprawdzić). Trzecia figurka zostanie wydana nakładem Left Hand (oni specjalizowali się jak do tej pory tylko w GK, więc mam uzasadnione obawy, że data premiery może się trochę opóźnić w tym przypadku, no ale zobaczymy).
1. Alpha Max - premiera sierpień 2011 (będzie we wrześniu znając życie); cena ok. 16,800 yen - na AmiAmi jest za niespełna 14,000 yen.
2. Kaitendoh - premiera lipiec 2011 (jeszcze nie do zamówienia ale już na dniach jak sądzę); cena 8,800 yen.
3. Left Hand - premiera maj 2011 (pre-order otwarty); cena również 8,800 yen.
A teraz pytanie: macie możliwość zakupienia tylko jednej figurki Motoko - którą wybieracie?
Etykiety:
Alpha Max,
figurki,
Ghost in the Shell,
Kaitendoh,
Left Hand,
Major,
Motoko Kusanagi
Subskrybuj:
Posty (Atom)