piątek, 1 października 2010

Japonia 2010 - dzień 13, 14


Mam jakieś szczęście do pogody. Cały czas uciekam przed deszczem, tylko jakiś ogonek mnie chwyta ale i tak nie na długo. Kolejny dzień w Shin-Yamaguchi był wyjątkowo ciepły. Ale samo miasto jest tylko przesiadką, ponieważ miejscem docelowym jest Hagi. Czym jest Hagi? Wielką (no może nie aż tak wielką) miejscowością słynącą przede wszystkim z bardzo drogiej ceramiki. Jak bardzo drogiej, ktoś może zapytać. Opiszę to tak - gdyby zliczyć wszystkie moje lalki, zsumować ich wartość to może starczyło by na jeden wazonik :) Sumarycznie, udało się znaleźć (to bardzo dobre słowo, bo gdyby nie mój wcześniejszy research to nic by z tego nie wyszło) aż 3 fabryki, wytwórnie ceramiku RAKU z Hagi. Druga połowa mojej wycieczki, która ma na tym punkcie fioła zrobiła zakupy - także wszyscy byli szczęśliwi. No prawie - mnie coś złapało i cały czas zwijałam się z bólu. Po wnikliwym przejściu miasta, szybka przesiadka w pusty autobus (poważnie, był pusty) z Higashi-Hagi do oddalonych o jakiś 30 km jaskiń - największych w Japonii (podobno). Tam bardzo szybki sprint przez mokre, niesamowite skalaktyty, bo oczywiście Pani z informacji turystycznej wprowadziła w błąd. Zamiast mieć czas na spokojne przejście jaskiń czyli jakieś 3 godziny i wieczorny powrót do hotelu, okazało się, że wedle moich wyliczeń czas przewidziany na zwiedzanie wynosi 1,5 godziny... Długo się nie zastanawiając, mknę w wywieszonym językiem jak głupia (już poinformowana blondyneczka, rozpychając przerażonych japończyków) co by zdążyć na autobus powrotny do Shin-Yamaguchi :) Zdjęcia zrobione, nic nie kupiłam ale na autobus zdążyłam. Wieczorem już spokojnie na stację JR, załatwić bilety do Hakaty.

Obecnie Hakata wygląda jak jeden wielki plac budowy. Dworzec w przebudowie, jak go skończą pewnie będzie większy niż w Tokyo, i z 2 razy taki jak w Kyoto. Co chwila z telewizora ktoś krzyczy o wielkim otwarciu czegoś tam a to dom towarowy, hotel, stadion, etc. Jak przyjechałam zrobiłam mały rekonesans wokół hotelu, od taki wieczorny spacerek na 2 godzinki ale wszystkie mnie bolało więc do hotelu przespać się trochę. Potem już tylko coś na ruszt i znowu spać.

Następny dzień i znowu ponad 30 stopni w cieniu. Plan jest taki: znaleźć ruiny zamku Fukuoka, "wdrapać" się na Fukuoka Tower i przedostać się do Mariony. Niestety, ten żar z nieba ograniczył moją mobilność i udało się zrealizować tylko dwa pierwsze punkty z planu. Ruiny zamku są niesamowite, ogromne i aż szkoda, że miasto nic nie robi aby przywrócić blask tej budowli. Chociaż z drugiej strony, może to i lepiej, bo jak pomyślę co zrobili z zamkiem w Osace to mnie trafia. Blisko ruin jest bardzo popularne miejsce do biegania i szeroko rozumianego odpoczynku, czyli park Ohori. Spacerem w nim zaliczona, tak samo jak kawa w Starbucks który się tam znajduje. Tą samą linia metra przedostałam się w pobliże wierzy. W internecie napisali, że od stacji to jest jakieś 20 minut... sprawdziłam, zajęło to dobre 35 minut plus ciepełko. Wieża z zewnątrz robi bardzo pozytywne wrażenie, niestety jest konstrukcja jest pusta w środku, czyli poza kilkoma sklepami na dole, i punktem widokowym na szczycie nic tam nie ma. No może z wyjątkiem Pani przewodniczki, która wkurzającą angielszczyno-japońszczyzną informuje, że na górze nie ma łazienek... Poczułam się jak małpka w zoo :D Po opuszczeniu tego przybytku, szybko w cień do budynku obok, gdzie mieści się prywatna telewizja i przede wszystkim sklep z robotami. Słyszeliście kiedyś o mechanicznym, robocie psie AIBO? Nie :) Hmm... mam z nim film ale wrzucę go na YouTube jak wrócę. Po tych atrakcjach jeszcze ceremonialne zmacanie wody i powrót do hotelu. Przerwa na papierosa a btw., ceny fajek w Japonii podrożały. Wieczorem szybko do Yodobashi Camera, która na nieszczęście mojego portfela zlokalizowana jest za blisko hotelu, ostatnie piętro i pierwsze w życiu elektroniczne zamawianie sushi. Zamówienie dostałam :)

See ya!

1 komentarz:

  1. I co dalej???

    Bardzo fajny, bardzo wycieczkowy opis. Aż się chce ruszyć z domu...
    ehhh... gdyby... ;)

    pozdr.
    Luki

    OdpowiedzUsuń