Jeszcze jakiś czas temu patrząc na kalendarz mówiłam sobie "A to dużo mam czasu, ze wszystkim zdążę." Niestety, to był lipiec a teraz jak mnie oczy nie okłamują mamy sierpień! Aaaa!!! Tragedia, nic nie załatwiłam, no prawie nic ale do pełnego sukcesu jeszcze mi brakuje.
W tym tygodniu zostały opłacone hotele w Japonii, bilety lotnicze już załatwione a JRP załatwi się jakoś na dniach (teraz wersja 21 dni chyba będzie potrzeba... no i kolejne 60,000 yen pójdzie w zapomnienie).
Za każdym razem wyjazd do Japonii przyprawia mnie o euforię - w stylu: co kupić, co zjeść, gdzie pójść, etc. Jednak tym razem stan ten jest nieco stłumiony ze względu na kurs yena. Nie zarabiam kokosów ale takiego kursu na wyjazd to już dawno nie pamiętam a wiadomo, wiąże się to z ograniczeniem w zakupach.
Tym razem na mapie dochodzi kilka ciekawych miast, przez które zazwyczaj przejeżdżaliśmy pędząc gdzieś dalej. I tak na 100% zwiedzę Kumamoto, Matsuyamę, Hakatę, Nagoję, Beppu ( yes onsen!), Ise, Yamaguchi wraz ze stałymi miejscami jak Kioto, Tokyo i Osakę. Startuję we wrześniu, bodaj 15 a teoretyczny powrót planowany jest na 10 października ale... zawsze może się przedłużyć, przecież wiza do Japonii jest wystawiana na 90 dni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz