piątek, 25 maja 2018

Zapchana skrzynka a RODO

Pewnie z wielu z Was jest ostatnio bombardowanych informacjami z różnych sklepów, serwisów wiadomościami e-mail / sms'ami o RODO. Właściwie to raczej o informacjach jakie przekazują Nam te podmioty aby wypełnić ciążące na nich obowiązki informacyjne, które sławetne Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE ... (wiem, dłuższej nazwy wymyślić pewnie już się nie dało) nakłada. 

Ale nie w tym rzecz, no prawie.




Mniej więcej od tygodnia, może dwóch moja główna skrzynka e-mail dziennie odbiera ok. 20 maili (sic!) z najróżniejszych sklepów internetowych, portali społecznościowych, stowarzyszeń, etc. Wszystkie zawierają praktycznie te same informacje - wskazanie, kto jest administratorem danych, jak te dane są przetwarzane, niekiedy wymagane jest jakieś moje działanie (ale o tym później). I poniekąd bardzo się cieszę, że pomimo chaotycznych informacji na stronie rodzimego GIODO (czytaj: wytycznych do rozporządzenia z UE w przełożeniu na grunt polskiego prawa), podmioty te próbują spełniać ten swój nowy obowiązek. Choć z różnym skutkiem, bo np. jeden sklep (nazwy nie wymienię) przesłał mi dzisiaj 3 swoją aktualizację do Regulaminu...


Chodzi o to, że na przestrzeni X-lat zapisałam się do niezliczonej ilości ww. podmiotów. Niekiedy chodziło o pozyskanie jakiś informacji, zakup książek, tlenu w aerozolu, etc. Ostatnio za sprawą minimalizmu zrezygnowałam z około 50 subskrypcji newsletterów. Jaka byłam dumna i blada, że nie będę musiała poświęcać czasu na usunięcie maila, zajmować się nim a skrzynka pocztowa w folderze Nowe, będzie mieć te piękne "0" income. 

Jednak właśnie wprowadzenie RODO uświadomiło mi, a może raczej ilość tych wszystkich maili w ilu sklepach/portalach/etc. nadal gdzieś figuruję. Pomimo tego, że koszulkę marki XYZ kupiłam 15 lat temu (nie, już jej nie mam). Tutaj wkroczyła poniekąd zasada 1 minuty: jeżeli jesteś w stanie zrobić coś przez minutę, zrób to od razu / czytaj: wypisanie się ze sklepu zajmuje minutę (no... może 2 minuty). I tym oto sposobem, na dniach przestałam istnieć w ok. 20-30 sklepach. 

Raz: nie korzystam z nich. 
Dwa: po co mi one, skoro nie jestem zainteresowana już ich asortymentem. 
Trzy: to nie ręka - zawsze mogę wrócić, gdy zajdzie taka potrzeba.

Gorzej sprawa się ma, gdy część z tych maili zawierała prośby o moje natychmiastowe działanie - np. odesłanie formularza, uzupełnienie danych, etc. Nie dość, że dołączone do wiadomości regulaminy wymagają zaangażowania z mojej strony - bo regulamin (a tym bardziej zmiany) należałoby przeczytać, że o ich zrozumieniu nie wspomnę. Pochylić się nad nimi - zaduma z kubkiem kawy jest wskazana. To takich maili też jest dużo. A przyznam się szczerze, że jestem już tym trochę zmęczona. I jak widzę, kolejny mail z informacją o RODO, to mam ochotę go (w duch metody "zero żalu") wpakować do kosza...

Mam jednak cichą nadzieję, że po 25 maja, moja skrzynka odetchnie z ulgą a ja powrócę do rzeczy ważnych. 

Czy Wy również macie podobne odczucia do moich? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz