Kiedy byłam trochę młodsza, czyli kilka lat temu zastanawiałam się jak najszybciej skończyć ze sobą. Często myślałam o śmierci, wydaje mi się że o wiele za często jak na swój wiek. Pamiętam momenty w moim życiu, które sprawiły że chciałam umrzeć. Zabić się, zasnąć nigdy się nie obudziwszy, uśmiercić serce by już nigdy nie bolało. Była chyba bardzo nieszczęśliwa... Ostatni raz miałam takie myśli gdy odszedł Michał. Dlaczego teraz o tym myślę? Bo jest listopad, miesiąc w którym zostałam porzucona. Tak, porzucona. Teraz mogę to napisać spokojnie, prawie bez emocji. Mija czas, rany się powoli goją, jednak wciąż nie lubię tego miesiąca. Chciałam tyle móc mu powiedzieć, o tyle rzeczy zapytać, jednak teraz już nie chce, już nie mogę. Serce wystarczająco długo miało go w pamięci. I pewnie jeszcze jakaś cząstka mnie będzie o nim pamiętała, z każdym rokiem coraz mniej aż tak iskra całkiem zniknie i znów będę sama ze swoimi myślami, których nikomu zdradzić nie będę mogła. Nie dlatego, że nie chce. Nie mam takiej osoby, której mogłabym opowiedzieć o tym co czuje, czego naprawdę się boje, co mnie przeraża wręcz paraliżuje. Nie mam a miałam, i nie potrafię zrozumieć dlaczego tego nie doceniałam. Tęsknię za tym co miałam, tęsknie za tym czego teraz nie mam, tęsknić będę za tym co straciłam, a straciłam wiele ostatnio. Przez swoją dumę, niezrozumienie, zaniedbanie, straciłam to wszystko przez głupotę...
02.11.2007 r. zmarła mama Magdy. Słonko jak Ty sobie teraz dasz rade sama...