czwartek, 31 stycznia 2013

After Japan trip 2011 - day 18. Kyoto. Arashiyama.

Jak ja uwielbiam łóżka w hotelu Granvia. Duże, wygodne, nie za miękkie i nie za twarde, z dużą ilością poduszek i przyjemnie otulającą pościelą... Ja chce do Kyoto!

Rano postanowiliśmy ruszyć, po zjedzeniu pysznego śniadanka, do informacji turystycznej znajdującej się w hotelu. To znaczy, hotel dla swoich gości prowadzi coś na kształt "centrum pomocy wszelakiej" - potrzebujesz zrobić rezerwację w knajpie, dowiedzieć się jak dojechać w dane miejsce, skontaktować się z kimś? Nie ma problemu, pracownik hotelowy wszystkim się zajmie. No więc poszliśmy się dowiedzieć, czy dzisiaj w Kyoto jest organizowany jakiś targ, staroci na przykład. Pan poszukał w internecie i powiedział, że owszem jest ale na terenie świątyni Matsunoo Taisha. Spojrzeliśmy na mapę i aby tam dojechać, postanowiliśmy wsiąść w autobus, który bezpośrednio tam jedzie ze stacji JR.

After Japan trip 2011 - day 18. Kyoto. Arashiyama.

Jechaliśmy autobusem coś koło 30 minut. Sezon na turystów się niestety nie skończył a i samych japończyków było całkiem sporo, więc i autobus sumą rzeczy był troszkę zatłoczony ale dało się przeżyć. Dojeżdżamy do mostu Togetsu-kyo (Arashiyama) i widzimy, że chyba jakaś impreza ma miejsce bo strasznie dużo ludzi i jakieś łodzie... Łodzie?! Chwila namysłu i olśnienie - przecież to czas Hozugawa Kudari pełną parą. Ustaliliśmy, że jak będziemy wracali z tego targu to wrócimy i poszwędamy się tutaj trochę.

After Japan trip 2011 - day 18. Kyoto. Arashiyama.

After Japan trip 2011 - day 18. Kyoto. Arashiyama.

Autobusem dojechaliśmy na miejsce i nawet większych kłopotów aby odnaleźć świątynie też nie mieliśmy. Rozglądamy się, rozglądamy ale targu nie ma tylko na terenie świątyni dzieci z rodzinami, bo to "3-5-7" trwa. No to weryfikacja planów, automat się znalazło z zimnym piciem i palarnię również więc na chwilę przy tym upale jaki lał się z nieba chwila wytchnienia. No ale skoro już tutaj jesteśmy to chociaż się rozejrzymy. I okazało się, że na terenie świątyni, w jednym z budynków pędzona jest/albo była sake! Malutkie muzeum było bardzo fajnie zaopatrzone w najróżniejszego rodzaju eksponaty - bardzo fajnie pomyślane. Jakieś butelki i czarki, stare etykiety i prawdziwe cudo - miniaturowe scenki pokazujące proces robienia sake. 

After Japan trip 2011 - day 18. Kyoto. Arashiyama.

After Japan trip 2011 - day 18. Kyoto. Arashiyama.

After Japan trip 2011 - day 18. Kyoto. Arashiyama.

After Japan trip 2011 - day 18. Kyoto. Arashiyama.

After Japan trip 2011 - day 18. Kyoto. Arashiyama.

Dopiero po przyjeździe do kraju i sprawdzeniu gdzie trzeba, okazało się, że ta świątynia jest jedną z najstarszych w całej Japonii - założona w 701 roku. Poświęcona bóstwu wody, a jak wiadomo woda do sake jest potrzebna więc browarnicy od okresu Muromachi uznali ją za "swoją" i co za tym idzie dostarczają beczułki. Co ciekawe, z tyłu świątyni jest ujęcie wody (Kame-no-ido czyli... no właśnie albo ujęcia żółwia albo uzdrawiający żółw albo niech mnie ktoś poprawi; chodzi o to, że pewien szlachetnie urodzony człowiek zobaczył w tym miejscu żółwia za wodospadem i założył tą świątynie), uważane za jedno ze 100 najlepszych w całej Japonii. Po obejrzeniu świątyni, wróciliśmy na przystanek autobusowy i podjechaliśmy aż pod sam most Togetsu-kyo. Nigdy jakoś z bliska nie miałam okazji obejrzeć tych łodzi, więc to była wyjątkowa okazja aby to nadrobić. Jednak nie skusiliśmy się na spływ, bo trwa on 2 godziny - łodzie płyną aż do mostu Shin-Hozu Ohashi. Ale przy tak pięknej pogodzie, postanowiliśmy najeść się lodów i pokręcić się po uliczkach pełnych ludzi.

After Japan trip 2011 - day 18. Kyoto. Arashiyama.

After Japan trip 2011 - day 18. Kyoto. Arashiyama.

After Japan trip 2011 - day 18. Kyoto. Arashiyama.

After Japan trip 2011 - day 18. Kyoto. Arashiyama.

After Japan trip 2011 - day 18. Kyoto. Arashiyama.

After Japan trip 2011 - day 18. Kyoto. Arashiyama.

After Japan trip 2011 - day 18. Kyoto. Arashiyama.

I tak doszliśmy do stacji Torokko Saga z której pojechaliśmy pociągiem do stacji JR Nijo. Tutaj wsiedliśmy w metro i podjechaliśmy dwa przystanki do zamku Nijo. Ale to nie on był celem Naszej podróży tylko Muzeum ceramiki Raku. Do niego pojechaliśmy już autobusem. 

After Japan trip 2011 - day 18. Kyoto. Arashiyama.

After Japan trip 2011 - day 18. Kyoto. Arashiyama.

After Japan trip 2011 - day 18. Kyoto. Arashiyama.

Zostało założone w 1978 roku i w swoich zbiorach ma bardzo ciekawe eksponaty, pokazujące prace rodziny fundatorów z okresu ponad 400 lat. Dysponują biblioteką, małą księgarnią (portfel płatał) i klimatyczną wystawą. Nie jest ono jakieś strasznie duże ale utrzymane faktycznie w wyjątkowym klimacie. Spędziliśmy tam około godziny plus czas na przyjazd autobusu, który był wypchany po brzegi.

After Japan trip 2011 - day 18. Kyoto. Arashiyama.

After Japan trip 2011 - day 18. Kyoto. Arashiyama.

Punkt ostatni dzisiejszego dnia to "Aleja morderców" (tą nazwę wymyśliła kiedyś druga połowa wycieczki i tak jakoś się przyjęło a chodzi oczywiście o targ Nishiki). A tam, jak wiadomo można spodziewać się już wszystkiego.

After Japan trip 2011 - day 18. Kyoto. Arashiyama.

After Japan trip 2011 - day 18. Kyoto. Arashiyama.

After Japan trip 2011 - day 18. Kyoto. Arashiyama.

After Japan trip 2011 - day 18. Kyoto. Arashiyama.

Druga połowa wycieczki ma jeszcze jeden sklep do którego zawsze wchodzi, i przeważnie (jak nie zawsze) z czymś wychodzi. Jest to antykwariat z drzeworytami prowadzony przez starszych panów, zresztą braci a nazywa się Daishodo - a jego front wygląda tak.

After Japan trip 2011 - day 18. Kyoto. Arashiyama.

Po zakupach, odwiedzeniu kilku sklepów w tym z figurami, wróciliśmy na stację JR Kyoto a tam choinka w innych kolorach. Zostawiliśmy w pokoju zakupy i poszliśmy jeszcze do sklepu spożywczego w Yodobashi aby kupić kolację po okazyjnej cenie. Wieczorem już tylko kawa, papieros, kąpiel i spać, bo następnego dnia na 10 byliśmy umówieni i mowy o spóźnieniu być nie mogło.

After Japan trip 2011 - day 18. Kyoto. Arashiyama.


Zdjęcia z tego dnia do obejrzenia są tutaj.

środa, 30 stycznia 2013

After Japan trip 2011 - day 16-17. Kyoto. Mt. Hiei.

Wstęp.

Jako, że chwilowo przebywam na "L4" i próbuje nie pozbawić siebie nosa przez uporczywy katar (Niagara jakaś - rolka papieru toaletowego wystarcza mi na pół dnia, a chusteczek mi szkoda) to doszłam do wniosku, że może to dobry czas aby dokończyć sprawozdanie z wyjazdu do Japonii z 2011 roku. Chwilowo odstawiłam podręczniki akademickie bo w takim stanie nie mam możliwości nauczenia się czegokolwiek. Nawet mój sprawdzony, studencki sposób RedBull + aspiryna + gripex + witamina C nie działa, czyli jest naprawdę źle. 

-----
Dzień 16 - Kyoto.

Godzina ósma chyba była jak postanowiłam zwlec się z łóżka i zacząć proces pakowania. Bilety na shinkansen zostały załatwione jeszcze wczorajszego wieczoru, także spokojnie i bez nerwów można było się napić kawy. Z Hikone do Kyoto z przesiadką w Maibara jedzie się zaledwie 30-40 minut (ok. 74 km). 

After Japan trip 2011 - day 16. Kyoto.

Jako, że z hotelu wymeldowaliśmy się znacznie wcześniej niż zakładaliśmy a tym samym w Maibara byliśmy wcześniej, to postanowiliśmy nie czekać na pociąg na którego bilety mieliśmy tylko zrobiliśmy zamianę na wcześniejszy pociąg w TO. Pogoda jakoś nie sprzyjała, zaczęło się chmurzyć a po którkim czasie z nieba spadł deszcz. Ale Nas to nie bardzo wzruszało, bo wygodnie siedzieliśmy już w Hikari, który zmierzał na stację JR Kyoto.

After Japan trip 2011 - day 16. Kyoto.

After Japan trip 2011 - day 16. Kyoto.

Od niepamiętnych czasów jak mam okazję być w Kyoto to zatrzymujemy się tylko w jednym hotelu a mianowicie Granvia. Druga połowa wycieczki, opowiadając swoim znajomym po powrocie, że spała w hotelu na dworu kolejowym wprowadza zamieszanie - zresztą chyba właśnie taki jest zamiar bo porównuje to do lat 70-80 w Polsce po czym po krótkiej chwili dodaje, że owszem to był hotel kolejowy tylko z jakimiś takimi 4 czy 5 gwiazdkami :) Check-in zaczyna się tam od 15 ale my zawsze jesteśmy tam znacznie wcześniej, więc zostawiamy bagaże i idziemy na zwiedzanie najbliższej okolicy w celu sprawdzenia co się takiego zmieniło od poprzedniego razu (na całe szczęście sklep z kosmetykami Lush nadal tam jest). 

To już taka tradycja, że najpierw idziemy na kawę i ciacho do Porty (czyli pasażu handlowego w podziemiach dworca i metra jednocześnie). Najpierw przechodzimy przez CUBE (też pasaż handlowy) a potem to już tylko kawałeczek. Nasza ulubiona knajpa była dość mocno oblężona, więc musieliśmy znaleźć sobie inną z miejscem dla osób palących. Nie było problemu - wystarczyło podejść na następnej obok :)

Menu podane, zamówienie przyjęte a ja zamiast mrożonej herbaty dostałam kawę... norma ale za to ciacho było takie jak chciałam. Po opłaceniu rachunku przeszliśmy przez Portę i CUBE po czym wróciliśmy do hotelu aby dokończyć proces zameldowania. Wieczorem jeszcze skoczyliśmy do Yodobashi aby zapoznać się z nowościami technicznymi i pomacać japońskie kibelki ^^ W sklepie spożywczym również zrobiliśmy zakupy, po obniżce 50% i wróciliśmy do pokoju hotelowego aby się rozpakować, najeść i odpocząć (już nie pamiętam w jakiej kolejności najpierw).

After Japan trip 2011 - day 16. Kyoto.

-----

Dzień 17 - Kyoto. Mt. Hiei.

Podczas konstruowania planu podróży, druga połowa wycieczki powiedziała, że rezerwuje sobie jeden dzień w Kyoto aby pojechać na górę Hiei. Zgodziłam się bo w sumie nie miałam większego wyboru, nie bardzo też wiedziałam co tam takiego jest bo nazwa naprawdę na tamten czas niewiele mi mówiła. Wydrukowałam tylko plan dojazdu i mapę poglądową na rozmieszczenie świątyni.

Zakwaterowanie w hotelu Granvia ma to do siebie, że jak wybierze się pobyt ze śniadaniem to można być pewnym, że głodnym się ze "stołówki" nie wyjdzie. Tyle pysznego jedzenia nie widziałam jeszcze w żadnym hotelu. Ich pikle i pieczywo biją wszystkie inne hotele na głowę! Druga połowa przepada za  łososiem w marynacie oraz mini paróweczkami na ciepło, no i jeszcze te naleśniczki z konfiturami :)

After Japan trip 2011 - day 17. Kyoto. Mt. Hiei.

Po napełnieniu brzuszków, poszliśmy na stację JR Kyoto aby jednym pociągiem dostać się na stację Hieizan Sakamoto. Górę Hiei postanowiliśmy zaatakować od strony jeziora Biwa. Po około 15 minutach jazdy znaleźliśmy się na stacji docelowej i na piechotę przeszliśmy ok. 1 km aby dostać się do kolejki górskiej ("Sakamoto cable car"), która zawiezie Nas do kompleksu świątynnego.

After Japan trip 2011 - day 17. Kyoto. Mt. Hiei.

After Japan trip 2011 - day 17. Kyoto. Mt. Hiei.

After Japan trip 2011 - day 17. Kyoto. Mt. Hiei.

Po drodze mieliśmy trochę czasu aby podziwiać pięknie utrzymane ogrody, kapliczki, strumyczki, automaty z piciem i temu podobne. W telewizorni mówili, że o wszem będzie ciepło ale nie sądziłam że aż tak. Droga do kolejki nie była całkowicie prosta ale pod kątem, który średnio co 200 m się zwiększał. Przyznam się, że małej zadyszki dostałam ale jak zobaczyłam te schody to pomyślałam, że nie dam rady i że na bank musi być jakieś obejście. Mapa się cudem odnalazła i oczywiście okazało się, że "od mańki strony" po gładkim da się do kolejki dotrzeć.

After Japan trip 2011 - day 17. Kyoto. Mt. Hiei.

After Japan trip 2011 - day 17. Kyoto. Mt. Hiei.

Gdy z wywalonym (za przeproszeniem) jęzorem dotarliśmy do budynku kolejki i po zakupieniu biletów - Pan kontroler poinformował, że mamy 5 minut zanim przyjedzie wagonik. I całe szczęście bo musiałam zapalić. Nie wiem skąd się Ci wszyscy ludzie wzięli ale zaczęło się robić lekko tłoczno, więc pospieszyliśmy w stronę kolejki. 

After Japan trip 2011 - day 17. Kyoto. Mt. Hiei.

After Japan trip 2011 - day 17. Kyoto. Mt. Hiei.

Nie pamiętam dokładnie ile ta kolejka jedzie na górę, może coś koło 20 minut. Widoki podczas tej krótkiej podroży, napawały dużym optymizmem. Co chwila pośród drzew ukazywał się Naszym oczom widok na jezioro. Gdy dotarliśmy do stacji końcowej zrobiło się troszkę chłodniej; zgarnęłam kilka folderów i ruszyliśmy w stronę zespołu świątynnego Enryaku-ji. Po drodze mijaliśmy turystów jak i jednego mnicha, który z uśmiechem na twarzy życzył Nam miłego dnia.

After Japan trip 2011 - day 17. Kyoto. Mt. Hiei.

After Japan trip 2011 - day 17. Kyoto. Mt. Hiei.

After Japan trip 2011 - day 17. Kyoto. Mt. Hiei.

After Japan trip 2011 - day 17. Kyoto. Mt. Hiei.

After Japan trip 2011 - day 17. Kyoto. Mt. Hiei.

Może teraz coś o samym Enryaku-ji. Wg. informacji którą otrzymaliśmy wraz zakupionymi biletami wstępu wynika, że został założony w 788 roku przez Saicho, który był twórcą sekty Tendai. Świątynia w swoich progach skupiała bardzo liczne rzesze mnichów a tym samym stała się silnym oponentem w rządach możnowładców. Ale trzeba przyznać, że mnisi raczej do pokojowych i ugodowych się nie zaliczali (w posługiwaniu się nihonto nawet przodowali). Bardzo to się nie spodobało Nobunadze, który do ludzi cierpliwych też się nie zaliczał. W 1571 roku doszło do totalnej masakry mnichów - zostali spaleni żywcem albo powybijani. Tym samym budynki świątynne również uległy zniszczeniu.

After Japan trip 2011 - day 17. Kyoto. Mt. Hiei.

Rekonstrukcja trwa nadal, obecnie cały kompleks został podzielony na 3 części: 

To-do (zaliczmy do niego m.in. skarb narodowy w postaci Konpon Chu-do będący najważniejszym budynkiem świątynnym, gdzie przechowywana jest ikona buddyjska Yakushi Nyorai, która podobno została wykonana przez samego Saicho; Kaidai-in; Hokke So Ji-in; Dai Ko-do; Kokuho-den).

Sai-to zlokalizowany od To-do w odległości 1 km na północ, gdzie znajduje się kilka ważnych obiketów kulturalnych m.in. Shaka-do, Ninai-do i Ruri-do. Ważnym obiektem jest również mauzoleum Saicho, które znajduje się w budynku nazywanym Jodo-do.

No i najbardziej oddalona część kompleksu Yokawa (4 km od Sai-to), do której należą Yokawa Chu-do, Eshin-do, Konpon Nyoho-to, Joko-in oraz Shiki Ko-do.

My ze względu na świadomość, ile czasu może Nam zająć zwiedzanie tego wszystkiego skupiliśmy się tylko na To-do. Faktycznie budynki robią na człowieku wrażenie ale panuje tam jakiś taki dziwny nastój, takiego zawieszenia w czasie. Bynajmniej ja odniosłam takie wrażenie. 

After Japan trip 2011 - day 17. Kyoto. Mt. Hiei.

After Japan trip 2011 - day 17. Kyoto. Mt. Hiei.

After Japan trip 2011 - day 17. Kyoto. Mt. Hiei.

After Japan trip 2011 - day 17. Kyoto. Mt. Hiei.

After Japan trip 2011 - day 17. Kyoto. Mt. Hiei.

After Japan trip 2011 - day 17. Kyoto. Mt. Hiei.

After Japan trip 2011 - day 17. Kyoto. Mt. Hiei.

After Japan trip 2011 - day 17. Kyoto. Mt. Hiei.

After Japan trip 2011 - day 17. Kyoto. Mt. Hiei.

After Japan trip 2011 - day 17. Kyoto. Mt. Hiei.

Po blisko 2 godzinach tam spędzonych udaliśmy się na przystanek autobusowy aby przedostać się do punktu obserwacyjnego (przystanek Summit). Autobus był wypchany po brzegi możliwości ale pod górę jechał w najlepsze. Teoretycznie mogliśmy iść na piechotę ale nie wiem czy bym dała radę. Na parkingu zrobiliśmy kilka zdjęć, bo widok na jezioro był naprawdę piękny.

After Japan trip 2011 - day 17. Kyoto. Mt. Hiei.

After Japan trip 2011 - day 17. Kyoto. Mt. Hiei.

After Japan trip 2011 - day 17. Kyoto. Mt. Hiei.

Również w tym miejscu znajduje się Ogród botaniczny, gdzie można na chwilę przysiąść i coś przekąsić. Kwiatków raczej dużo nie było ale kawę mieli całkiem smaczną, no i miejsce dla palaczy czyli dla mnie osobiście bomba. Posiedzieliśmy tam może z 20 minut, zajrzeliśmy jeszcze do sklepiku ale nic specjalnego nie mieli. Udaliśmy się więc w stronę Keifuku Electric Railroad aby zjechać z góry koleją do stacji Yase, czyli już po stronie Kyoto. Ten odcinek składa się z 2 kolejek po anglicku: Eizan ropeway (krótsza podróż) oraz Eizan cable car (dłuższa podróż) - więc uprzedzam, należy bilet wykupić na obie co by bezpiecznie dojechać do Yase. Potem już tylko jedne bilet na Eizan Electric Railway i można dojechać do stacji Demachi. Nie, to nie jest koniec - potem trzeba się przesiąść i spokojnie dojechać do metra (Sanjo). Wydaje się skomplikowane i trochę faktycznie jest. Ale nie ma się co bać, wszystko jest w miarę dokładnie opisane w informatorach a w razie czego można wydrukować plan dojazdu z Hyperdii. 

After Japan trip 2011 - day 17. Kyoto. Mt. Hiei.

After Japan trip 2011 - day 17. Kyoto. Mt. Hiei.

After Japan trip 2011 - day 17. Kyoto. Mt. Hiei.

After Japan trip 2011 - day 17. Kyoto. Mt. Hiei.

After Japan trip 2011 - day 17. Kyoto. Mt. Hiei.

After Japan trip 2011 - day 17. Kyoto. Mt. Hiei.

After Japan trip 2011 - day 17. Kyoto. Mt. Hiei.

After Japan trip 2011 - day 17. Kyoto. Mt. Hiei.

After Japan trip 2011 - day 17. Kyoto. Mt. Hiei.

Wysiedliśmy tak aby w miarę blisko mieć do pasażu handlowego na Karasumie. Druga połowa wycieczki zawsze kupuje sobie kalendarze i to od kilku lat, w jednym i tym samym sklepie z długoletnią tradycją. Mają tam naprawdę piękne rzeczy, począwszy od arkuszy papieru washi, pocztówki ręcznie malowane, jadeitowe naczynia na tusz - może to wszystko przyprawić o ból głowy. W drodze powrotnej w Daimaru kupiliśmy kolację i szykowaliśmy się do powrotu.

After Japan trip 2011 - day 17. Kyoto. Mt. Hiei.

After Japan trip 2011 - day 17. Kyoto. Mt. Hiei.

After Japan trip 2011 - day 17. Kyoto. Mt. Hiei.

After Japan trip 2011 - day 17. Kyoto. Mt. Hiei.

Gdy dotarliśmy na dworzec kolejowy było już naprawdę ciemno. Choinka na piętrze wyglądała całkiem ładnie, choć początek listopada przecież był dopiero. Kyoto Tower też podświetlona jak zawsze przypomniała mi o jednej rzeczy - jeszcze jej nie zdobyłam a przecież tyle razy już tu byłam.

After Japan trip 2011 - day 17. Kyoto. Mt. Hiei.

After Japan trip 2011 - day 17. Kyoto. Mt. Hiei.


Reszta zdjęć z dnia 17 tutaj.