środa, 11 kwietnia 2012

Guild Wars 2 Collector's Edition.

10 kwietnia ruszył pre-order na Guild Wars 2 w sklepie gram.pl. Siedziałam od rana przy komputerze wyczekując, kiedy pojawi się jako towar dostępny w tym sklepie. O godzinie 10:27 stałam się szczęśliwą posiadaczką gierki. Jednak, gdyby nie pomoc finansowa to nie wiem co by z tego było :) Ciekawostka: jak później odwiedziłam stronę sklepu to się okazało, że wszystkie egzemplarze którymi dysponowali zostały wysprzedane. Nieźle nie!

Dzisiaj Pan z firmy kurierskiej dostarczył wielgaśne pudełko a w nim to:

Guild Wars 2 Collector's Edition.

Guild Wars 2 Collector's Edition.

Guild Wars 2 Collector's Edition.

Guild Wars 2 Collector's Edition.

Teraz pozostaje mi czekać na resztę przedmiotów z edycji kolekcjonerskiej. Ale moja cierpliwość jest bardzo łatwa do obalania także nie wiem jak wytrzymam ;)



wtorek, 10 kwietnia 2012

After Japan trip 2011 - day 2. Tokyo - Ebisu, Sengakuji, Tokyo Sky Tree, Dai Token.

Kupione na wieczór jedzenie z Lawsona przydało się w nocy. Przesunięcie czasowe potrafi z człowieka zrobić "chodzące zombie", bo nie wiadomo czy bardziej chce się jeść czy też spać. Budziłam się kilkakrotnie w nocy, siadałam na łóżku, wyjmowałam szamanie i popijałam ciepłą kawą a potem ponownie próbowałam zasnąć. Męczarnia i z tego co pamiętam dopiero 2 nocy wewnętrzny zegar jakoś się uregulował. 

Pozwoliliśmy sobie z resztą wycieczki pospać trochę dłużej gdyż pierwszym punktem zwiedzania było Muzeum Piwa zlokalizowane w kompleksie handlowym w dzielnicy Ebisu. Ja wiem, ktoś może zapytać - muzeum piwa z rana, czy to dobry pomysł. Do tego miejsca wybierałam się już dobre 3 lata i punktem honoru było dla mnie jego odwiedzenie. Wcześniej jednak sprawdziłam informacje o godzinach otwarcia tego przybytku i okazało się, że jest czynny od godziny 10. Niestety na miejscu okazało się, że dopiero godzinę później ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Aby tam dojechać musieliśmy przedostać się na stację JR Shinjuku i pojechać kilka stacji linią Yamanote. Gwarna jeszcze wczorajszego wieczora uliczka ze sklepami i knajpkami była z rana jakby wymarła - trwały dostawy, sprzątanie, ludzie w pośpiechu kierowali się do pracy. Teoretycznie było już dawno po porannych godzinach szczytu na stacji metra. Bardzo teoretycznie ale nie ma się czemu dziwić, w końcu to jedna z najbardziej obleganych stacji kolejowych.

After Japan trip 2011 - day 2. Tokyo - Shinjuku.

After Japan trip 2011 - day 2. Tokyo - Shinjuku.

Yebisu Garden Place jest ogromne! Znajduje się tam naprawdę sporo atrakcji m.in. domy towarowe (np. Mitsukoshi), knajpy wszelkiej maści, Muzeum Fotografii, wieża obserwacyjna, siedziba browarów Sapporo no i oczywiście miejsce do którego zmierzaliśmy Muzeum Piwa Yebisu. Jak już wspomniałam, okazało się że jest czynne od 11, więc miałam chwilę aby napić się kawy, odnaleźć palarnię i poprzyglądać się przygotowaniom do jakiejś imprezy zlokalizowanej na centralnym placu kompleksu.

After Japan trip 2011 - day 2. Tokyo - Ebisu.

After Japan trip 2011 - day 2. Tokyo - Ebisu.

After Japan trip 2011 - day 2. Tokyo - Ebisu.

After Japan trip 2011 - day 2. Tokyo - Ebisu.

Godzina otwarcia wybiła. Zakupiliśmy bilety i zaczęło się zwiedzanie. Muzeum oferuje dwa rodzaje biletów: 1) zwiedzasz jak chcesz i ile chcesz oraz możesz wykupić bilet (za dodatkową opłatą) na degustację piwa, 2) zwiedzanie z przewodnikiem, które jest odpowiednio droższe i dłuższe ale degustacja trunku jest wliczona w cenę. Jako, że czas gonił zdecydowaliśmy się wybrać opcję nr 1. Muzeum jest fajne zbudowane, i wbrew pozorom całkiem spore. Dużo w nim starych plakatów, zabytkowych butelek, informacji o produkcji piwa a także krótka historia browaru. Duże wrażenie zrobiła na mnie maszyna do wbijania okolicznościowych żetonów na piffko no i oczywiście sam napój bogów. Jednak mimo wszystko pozostanę wierna Asahi. Chociaż godzina była wczesna jak na picie, uważam że było warto.

After Japan trip 2011 - day 2. Tokyo - Ebisu.

After Japan trip 2011 - day 2. Tokyo - Ebisu.

After Japan trip 2011 - day 2. Tokyo - Ebisu.

After Japan trip 2011 - day 2. Tokyo - Ebisu.

After Japan trip 2011 - day 2. Tokyo - Ebisu.

After Japan trip 2011 - day 2. Tokyo - Ebisu.

After Japan trip 2011 - day 2. Tokyo - Ebisu.

Lekko zakropionym krokiem dotarliśmy do kolejnego punktu podróży do którego też wybieraliśmy się jak sójki za morze, czyli świątynię Sengakuji. Ja wiem, może nazwa nic nie mówi ale jest to miejsce, które z całą pewnością warto odwiedzić bo kto nie słyszał historii o 47 roninach. No dobrze, no może są takie osoby. W skrócie: Pan Asano pod wpływem prowokacji ze strony Pana Kiry, który był wielką szychą wyciągnął ku niemu miecz i zranił go. Niestety ówczesne przepisy zabraniały takiego zachowania i Asano musiał popełnić seppuku. Jego samuraje stali się roninami ale byli mu nadal wierni i postanowili się zemścić na Kirze. Po roku przygotowań dopadli go pozbawiając życia a jego głowę obmyli i złożyli na grobie Pana Asano. Niestety wyrok za takie zachowanie mógł być jeden, czyli śmierć. Jednak postąpili oni zgodnie z kodeksem samuraja dlatego też pozwolono im w sposób honorowy pozbawić się życia. Ale wracając do świątyni. Oprócz 2 muzeów i grobów roninów oraz Pana Asano, miejsca w którym obmyto głowę Kiry nie ma tam zbyt wiele do zwiedzania. Jednak jest to miejsce warte zobaczenia przede wszystkim właśnie na tą historię o lojalności. Poza tym jak zauważyłam przychodzi tam sporo japończyków w porze lunchu z obiadami na wynos oraz inni lekko niepoczytalni ludzi, którzy najwyraźniej potrzebują odwagi. Już wyjaśniam. Poszłam na groby, zwiedzam w ciszy aż tu nagle jakiś jegomość jak nie zacznie krzyczeć stojąc nad jednym z nich. Mój japoński jest kiepski ale słowa takie jak praca, siła, wyzwanie, odwaga są mi dobrze znane. Facet zachowywał się serio, serio i wywołał u mnie spore obawy o swoje bezpieczeństwo. Szybko się zmyłam :)

After Japan trip 2011 - day 2. Tokyo - Sengakuji.

After Japan trip 2011 - day 2. Tokyo - Sengakuji.

After Japan trip 2011 - day 2. Tokyo - Sengakuji.

After Japan trip 2011 - day 2. Tokyo - Sengakuji.

Słonko świeci, pięknie zaczyna się robić, mimo iż był październik a czas Nas dalej goni. Niestety trochę się zasiedzieliśmy a kolejny punkt programu ważniejszy od poprzedniego. No może bez przesady ale kto by nie chciał zobaczyć jak rośnie duma japońskiej architektury? Tak, mowa oczywiście o Tokyo Sky Tree. Bezpośrednio ze stacji metra Sengakuji (A05) można dojechać do stacji Asakusa (A18) i piechotą przejść przez most, koło "złotej kupki" aż pod rosnące drzewko. Jasne, można było pojechać bezpośrednio pod jej okolice ale Nasz plan zakładał jeszcze, że z Asakusy weźmiemy prom i przepłyniemy do ogrodów pałacowych Hama. Jednak okazało się, że czas nie jest po Naszej stronie i generalnie jesteśmy już spóźnieni na spotkanie. Zaszliśmy tylko kawałek, tak aby można było zrobić w miarę dobre zdjęcia i wróciliśmy na stację metra. Btw. w maju (jeśli się nic nie zmieni) otwierają :)

After Japan trip 2011 - day 2. Tokyo - Tokyo Sky Tree.

After Japan trip 2011 - day 2. Tokyo - Tokyo Sky Tree.

After Japan trip 2011 - day 2. Tokyo - Tokyo Sky Tree.

After Japan trip 2011 - day 2. Tokyo - Tokyo Sky Tree.

Kulminacyjnym punktem dnia były targi mieczy, które odbywają się w Tokyo raz do roku (chyba raz) na jesieni niedaleko stacji JR Shinbashi, czyli Dai Token. Dużo wystawców, cały ogrom nihonto, trochę książek, darmowa kawa i herbata oraz a może przede wszystkim mnóstwo ludzi. Druga połowa wycieczki była umówiona na spotkanie, więc ja zyskałam chwilę aby usiąść i zupełnie nic nie robić (no może z wyjątkiem opijania się herbatką). Po kilku godzinach brzuch zaczął się domagać jedzenia, więc postanowiliśmy ruszyć w miasto w celu wyszukania jakiegoś dobytku kulinarnego, który zaspokoi Nasz apetyt. Odnaleźliśmy całkiem fajnie wyglądającą knajpkę z ranmenem i pierożkami. Ciekawostka - pierwszy raz widziałam maszynę nalewającą do piwa. Niestety zupka nie potrafiła mnie rozgrzać a ja na domiar złego potrzebowałam kofeiny. Cafe Veloce, czyli najtańsza kawa w mieście akurat wyrosła Nam przed oczami :) Po kilku godzinach spędzonych w miłym towarzystwie i na rozmowie, czas powrotu do hotelu nadszedł. Trzeba było trochę wypocząć, gdyż jutro czekała Kamakura i inne atrakcje.

After Japan trip 2011 - day 2. Tokyo - Dai Token, Shinbashi.

After Japan trip 2011 - day 2. Tokyo - Dai Token, Shinbashi.

After Japan trip 2011 - day 2. Tokyo - Dai Token, Shinbashi.

After Japan trip 2011 - day 2. Tokyo - Dai Token, Shinbashi.

After Japan trip 2011 - day 2. Tokyo - Dai Token, Shinbashi.

Jak tradycja nakazuje, nie umieszczam w poście wszystkich zdjęć (bo byłby za długi) - reszta na profilu flickr.

sobota, 7 kwietnia 2012

After Japan trip 2011 - day 1. Tokyo.

Wstępna dygresja pączkująca. Z racji tego, że katolicy mają jakieś święta (chyba Wielkanoc, bo po normalnej cenie jajek nie można kupić) to zyskałam kilka dni wolnego. Wizja sprzątnięcia pokoju mnie przeraża zbyt bardzo dlatego też pomyślałam, że może warto zamieścić jakieś krótkie sprawozdanie z zeszłorocznego wyjazdu do Japonii. I teraz niech nikt mi nie wypomni, że miałam to zrobić wcześniej gdyż doskonale o tym pamiętam :)

Od czego by tu zacząć. Może od tego, że wstałam o 4 w nocy aby zdążyć na samolot o 7 do Paryża. Zdążyłam i nawet udało mi się jeszcze wszamać pyszną sałatkę z kurczaka w knajpie na warszawskim lotnisku. Leciałam do Paryża KLM z jakieś 2 godziny. Krótka 1,5 godzinna przerwa na lotnisku (nie znoszę tego lotniska i obsługi) i 12 godzinny lot AirFrance do Narity. Niestety na pokładzie okazało się, że nie ma dla mnie jedzenia. Poważnie. Przy rezerwacji biletu zaznaczyłam sobie, że chciałabym dostać posiłek wegetariański. Zapomnieli go zapakować. Obsługa powiedziała, że postarają się coś temu zaradzić a facet z uśmiechem na twarzy (i w pełni zadowolony) dodał, że zdobyli dla mnie sałatkę z biznes  klasy w porcelanowej miseczce. Zapytałam się, czy w takim razie mam zjeść tą porcelanę ale konkretnej odpowiedzi nie uzyskałam. Dali mi jeszcze kurczaka z warzywami ale się uparłam i wchłonęłam same zielone. Dla wyjaśnienia - nie jestem wegetarianką ale wyszłam z założenia, że skoro zaznaczyłam "bez mięsa" a przewoźnik daje taką możliwość - to "pierdziu" mięsa nie tknę. Ale po 6 godzinach lotu żołądek zaczął się domagać szamania. Całe szczęście w porze nocnej otworzyli bufet z kanapkami, słodyczami, zupkami na gorąco, etc. Przeżyłam :)

Japan trip 2011. Day 1. Tokyo.

Japan trip 2011. Day 1. Tokyo.

Japan trip 2011. Day 1. Tokyo.

Japan trip 2011. Day 1. Tokyo.

Na Narcie wylądowałam około godziny 7 rano. Tym razem bez kłopotów. W poprzednim roku przeżyłam takie turbulencje, że myślałam iż piloci nie posadzą samolotu (a może to było 2 lata temu). Ale się udało. Odprawa jak zawsze przebiegła bardzo szybko (wcześniej wypisałam sobie dokumenty wjazdowe, w sumie zawsze tak robię bo to zaoszczędza czas a poza tym lubię patrzeć jak inni współpasażerowie są cofani z powodu ich braku) i gdzieś koło 8:30 byłam już na "wolności". Pierwszy papieros, pierwsza kawa z automatu - wspaniałe uczucie, które utwierdza mnie w przekonaniu, że jestem już w Japan :) Kupiłam bilety na pociąg do Shinjuku i w przeciągu godziny się tam przedostałam. Generalnie do tej pory zawsze zatrzymywałam się w Keio Plaza Hotel ale tym razem coś podkusiło i spróbowałam nowego miejsca. Shinjuku Washington Hotel jest oddalony trochę dalej od stacji ale był znacznie tańszy niż Keio. I oświadczam uroczyście - to był pierwszy i zarazem ostatni raz jak moja noga tam się znalazła. Ujmę to tak - nie wiedziałam, że w kapsule hotelowej można upchać 2 łóżka (słowa mojego taty). Pokój miał z 14 m2, łóżka, coś co miało być biurkiem, kubek jako czajnik i tyci tyci łazienkę (nie normalnej wielkości japońską łazienkę hotelową ale połowę tego).

Japan trip 2011. Day 1. Tokyo.

Japan trip 2011. Day 1. Tokyo.

Japan trip 2011. Day 1. Tokyo.

Bagaże w przechowalni a ja w miasto. Lawson (czyli sklep całodobowy) i pierwsze onigiri oraz napój gazowany Suntory - nie pamiętam ale chyba jakiś wieloowocowy. Pierwszym punktem programu było odwiedzenie Japońskiego Muzeum Miecza (nazwę podaje w dużym skrócie bo generalnie chodzi o mi NBTHK). Jako, że hotel i muzeum są w bliskiej odległości od siebie a ja dodatkowo miałam dokładną mapę, to odcinek dało się przejść na piechotę. Przy okazji odnajdując 2 antykwariaty z mieczami. Muzeum jest fajne, ma mały sklepik gdzie można kupić fachową literaturę nihonto i generalnie poślinić się do witryn w których prezentowane są naprawdę fajne zbiory (niestety nie można robić zdjęć). Osobiście na mnie największe wrażenie zrobiła kera przez budynkiem - trochę ciężka a i żadnego kawałka odłupać się nie dało.

Japan trip 2011. Day 1. Tokyo.

Japan trip 2011. Day 1. Tokyo.

Godzina zakwaterowania wybiła, więc powrót do hotelu. Padłam na 3 godziny na wyrko (wyrko - dobre, to raczej przypominało łóżeczko dla dzieci). Ocknęłam się gdzieś koło 19 a żołądek zaczął się domagać japońskiego jedzenia. Jednak w porozumieniu z resztą "wycieczki" doszliśmy do wniosku, że warto wpaść do budynku Metropolitanu na taras widokowy a potem w okolice stacji JR Shinjuku, gdzie można tanio i smacznie wszamać kolację. Ten taras jest naprawdę fajny i daje możliwość zobaczenia Tokyo za darmo. Poza tym jest to dobry punkt zbiórkowy i otwarty jest do późna, chyba nawet do 21. Pobyliśmy tam chwilę i ruszyło się w okolice stacji, gdzie było SUSHI :) Pierwszy raz piłam napój, coś jak woda sodowa cytrynowa - nazywało się to Kirin Lemon i niestety nigdzie później w czasie wyjazdu nie mogłam tego znaleźć - szkoda, bo było naprawdę dobre. Po jedzonku jeszcze wpadłam do Yodobashi Camera (sklep z elektroniką wszelką i nie tylko) i Lawsona po nocne jedzenie. Wiadomo, człowiek trochę był zmęczony i generalnie akumulatory trzeba było naładować, gdyż następnego dnia dalsza część zwiedzania.

Japan trip 2011. Day 1. Tokyo.

Japan trip 2011. Day 1. Tokyo.

Japan trip 2011. Day 1. Tokyo.

Japan trip 2011. Day 1. Tokyo.

Japan trip 2011. Day 1. Tokyo.

Japan trip 2011. Day 1. Tokyo.

Japan trip 2011. Day 1. Tokyo.

Reszta zdjęć z pierwszego dnia znajduje się na moim profilu na flickr.

czwartek, 5 kwietnia 2012

Guild Wars 2 no ba :)

Już za chwilę, za dni parę, rusza pre-orderek na ... 

Chciałam napisać wstęp posta z rymem ale jakoś mi nie wychodzi sklecenie ostatniej części. Zapewne spowodowane jest to, że generalnie 5 kwietnia od kilku lat jest dla mnie dniem pozbawionym karmy. Taki d-day. 

Ale do rzeczy. Jakiś bliżej nieokreślony czas temu (nie licząc tych 2 lat wstecz spędzonych na spekulacjach) rozmawialiśmy z kolegą, że skoro Guild Warsy wprowadziły kalkulator punktowy z tytułów z HoM'a na przelicznik do nowej część/odsłony GW2 - to znaczy, że coś się dzieje i być może gra ujrzy światło jeszcze w tym roku. I okazuje się, że 10 kwietnia rusza pre-order... również w Polsce :) No żyć, nie umierać. Już pewne jest, że sklep gram.pl będzie dysponował wersją kolekcjonerską gry i rzecz jasna, tylko taka mnie interesuje. Co prawda cena sugerowana na angielskiej stronie gry wynosi 150$ i tu pojawia się problem. Jaka będzie u Nas. Wiadomo, że każdego stać na wydanie takiej kasy (przyznam się, że mnie również co spowodowane jest ostatnimi wizytami na UC). Jednak "kocham" tą grę, spędziłam z nią 5 lat (już prawie r4 Fame) i chciałabym zagrać w nową odsłonę i to bardzo bardzo ale tak bardzo bardzo ^^ 

Nie pozostaje mi nic innego jak czekać do otwarcia pre-orderu a tym samym pojawienia się informacji o cenie i ciułać kasę (może jakąś zbiórkę zorganizuję). Jednak wizja postawienia sobie na półce figurki Rytlock'a z edycji kolekcjonerskiej jest nad wyraz kusząca. Must have, must have :)

A co do profesji to albo dotychczasowy necro albo zmiana na mesa, choć ele też jest brany pod uwagę. We will see!